"Biało-czerwoni" prowadzili po pierwszej połowie po golu Roberta Lewandowskiego i grali z przewagą jednego zawodnika, ale tuż po przerwie Grecy wyrównali. Na dodatek w 69. minucie Wojciech Szczęsny został ukarany czerwoną kartką za faul w polu karnym. Rezerwowy Przemysław Tytoń obronił jednak strzał Giorgosa Karagounisa z jedenastu metrów. - Jak odbieram ten remis? Pół na pół. W pierwszej połowie mogliśmy prowadzić 2-0, graliśmy wówczas bardzo dobrze, zwłaszcza przez 35 minut, ale później tego nie powtórzyliśmy. Na koniec mogliśmy być szczęśliwi, że nie przegraliśmy spotkania - podkreślił Polanski. Jak dodał, Grecy w niczym go nie zaskoczyli. - W pierwszej połowie wszystko mieliśmy pod kontrolą. Może za bardzo uwierzyliśmy, że wszystko jest w porządku. Chcieliśmy trochę odczekać. I to był chyba błąd, że nie graliśmy agresywnie. Nie tak to miało wyglądać - przyznał pomocnik kadry Franciszka Smudy. Polanski wytłumaczył również, dlaczego w końcówce spotkania Grecy byli stroną dominującą. - Gdy Przemek Tytoń obronił rzut karny, ucieszyliśmy się, że wciąż jest 1-1. W takim momencie gdzieś w głowie pojawia się myśl, że trzeba trochę uważać i nie lecieć do przodu, bo oni mogą skontrować. Było nam coraz trudniej. Czy dziękowaliśmy koledze za obronę "jedenastki"? Oczywiście. W okresie przygotowawczym często mówiliśmy, że każdy piłkarz jest potrzebny tej drużynie i to było dzisiaj widać - przypomniał. Polanski podkreślił również, że ogromna presja towarzysząca inauguracji nie powinna być tłumaczeniem dla reprezentacji Polski. - Oczywiście, presja była, ale co z tego? Każdy ją czuje, również Grecy. A po naszej stronie był świetny doping kibiców. Co mówił trener Smuda po meczu? Mniej więcej to samo, co ja teraz. Że była szansa wygrać, ale też mogliśmy przegrać. Jak dodał, nic jeszcze nie jest stracone - zakończył pomocnik FSV Mainz. Zobacz wyniki i tabelę grupy A Polacy, nic się nie stało! - Dyskutujcie o meczu Polska - Grecja