Konflikt wokół Beenhakkera i reprezentacji wybuchł po tym, jak w mediach pojawiła się informacja, że Holender ma ofertę pracy w Feyenoordzie Rotterdam. "Od jakiegoś czasu jest wyraźne ciśnienie, żeby się pozbyć Beenhakkera. Na nas też to trochę ciąży. Powtarza się cały czas, że każdy kolejny mecz jest ostatnią szansą selekcjonera. A my jesteśmy drużyną, wszyscy jako całość" - powiedział w "Przeglądzie Sportowym" Marcin Wasilewski. "Jedziemy na tym samy wózku, my i trener Beenhakker. Mam wrażenie, że są tacy, którzy brudzą własne gniazdo. Reprezentacja jest przecież dobrem nas wszystkich. Powinniśmy pchać ten wózek w jedną stronę" - dodał obrońca Anderlechtu Bruksela. "Na pewno da się połączyć pracę z reprezentacją z robieniem czegoś w klubie. Nie mam wątpliwości. Nie traktuję też tego jako zdrady trenera czy czegoś takiego" - podkreślił Wasilewski. Podobnego zdania jest Adam Kokoszka. "Dla mnie nie ma żadnego znaczenia, co trener robi lub chciałby robić w swoim wolnym czasie. Oczywiście jeżeli nie cierpiałaby na tym kadra, ale na razie w reprezentacji wszystko poukładane jest znakomicie" - zaznaczył Kokoszka. Wątpliwości na temat łączenia pracy z kadrą z pracą w Feyenoordzie ma kapitan Michał Żewłakow. "Beenhakker mógłby te dwie funkcje łączyć. Po dłuższym zastanowieniu jednak widzę, że coś jest nie tak. Żaden poważny selekcjoner czegoś takiego nie robi. Beenhakker jednak mi zaimponował, że zebrał nas, powiedział nam o tym. Zachował się z wielką klasą. Jesteśmy już zmęczeni atmosferą wokół kadry. Wewnątrz wszystko jest tak jak być powinno, ale cała ta otoczka, to co robią działacze, jest nie do zniesienia. Najgorzej mają oczywiście młodzi piłkarze, którzy dopiero do tej kadry wchodzą. Im jest niezręcznie wypowiadać się zarówno na temat selekcjonera, jak i prezesa Laty" - skomentował Żewłakow.