- Rozmawialiśmy niemal półtorej godziny, trener Beenhakker już na początku przeprosił za swoje słowa twierdząc, że poniosły go emocje. Słowa selekcjonera były niedopuszczalne, ale mam świadomość, że wynikały też ze złych podpowiedzi ludzi, którzy są wokół niego. Ja przeprosiny przyjąłem, bo wiem, że konieczna jest współpraca między nami. - stwierdził w TVN24 Piechniczek. - Po raz pierwszy mieliśmy okazję szczerze porozmawiać i bardzo się z tego cieszę - dodał. Były selekcjoner kadry uważa również, że słowa Beenhakkera mogły wynikać z faktu, że czuje się w Polsce osamotniony. - Myślę, że ktoś powinien mocniej wprowadzić go w specyfikę naszego kraju, nie tylko od strony piłkarskiej, ale też tej codziennej - oświadczył. Piechniczek podtrzymał również swoją decyzję, że nadal będzie wymagał od Beenhakkera raportów na temat jego pracy z reprezentacją. - To dla mnie oczywiste. Dziś przekazałem trenerowi, że ponosi ogromną odpowiedzialność nie tylko za awans do mundialu w 2010 roku, ale też o polską piłkę w czasie Euro 2012 - przyznał. - Zaznaczam selekcjoner ma i będzie miał wolną rękę w sprawach merytorycznych i szkoleniowych. My chcemy pomóc mu, wyjść na przeciw jego oczekiwaniom. Ostatecznie i dla nas i dla niego najważniejsze jest dobro polskiej piłki - ocenił, dodając, że chętnie zaprosiłby Beenhakkera do swojego domu w Wiśle. - Myślę, że taka wizyta byłaby bardzo miła, pokazałbym mu nasze miasto, dom Adama Małysza, może nawet udałoby się doprowadzić do spotkania tych dwóch gwiazd sportu - zakończył Piechniczek.