- Podeszliśmy do kibiców po meczu, ale nie mówiłem im nic. Po prostu dziękowaliśmy im za wsparcie. Przyjechaliśmy tu po to, abyśmy próbowali ugrać jak najwięcej, może nawet medal - powiedział Petr. - Wiedzieliśmy, że najtrudniej będzie przetrwać 20 minut, a może nawet pół godziny, bo Polacy muszą wygrać. I faktycznie, rzucili się na nas, ale wytrzymaliśmy bez straty gola, a także bez faulu w niebezpiecznych rejonach boiska. Polacy stworzyli zagrożenie po akcjach standardowych, ale byliśmy bardzo dobrze zorganizowani i w miarę rozwoju tego meczu coraz bardziej go kontrolowaliśmy. Razem z tą kontrolą przyszły nasze szanse golowe. Mieliśmy je już w pierwszej połowie, ale brakowało wykończenia. Przed wyjściem na drugą połowę powiedzieliśmy sobie, że będziemy się starać utrzymywać przy piłce, wykorzystywać wolną do gry przestrzeń. To funkcjonowało dobrze - analizował zwycięzca Ligi Mistrzów. - Gdy jeszcze okazało się, że jest 1-0 dla Greków, to oprócz dobrego bronienia, potrzebne było nam zwycięstwo. Gol padł, więc rozstrzygnęliśmy spotkanie tak jak chcieliśmy. Górowaliśmy nad Polakami doświadczeniem i agresywnością. Wygraliśmy zasłużenie - podkreśla bramkarz Chelsea Londyn. - Nie przejęliśmy się przegranym pierwszym meczem z Rosją. Wiedzieliśmy, że ta porażka niczego jeszcze nie przekreśla, czego dowiedliśmy w kolejnych dwóch spotkaniach - zakończył Petr. Michał Białoński, korespondencja z Wrocławia