Dla skrzydłowego FC Koln był to 24. mecz w reprezentacji Polski - do tej pory zdobył w niej tylko jedną bramką, choć w samym spotkaniu z Niemcami mógł przecież skompletować klasycznego hat-tricka. Teraz też miał szansę, ale strzelił niecelnie w krótki róg bramki Buffona. - Piłka zeszła mi trochę na zewnętrzną część stopy. Później miałem jeszcze jedną sytuację, kolejną stworzył Robert Lewandowski. Brakowało trochę skuteczności - mówił Peszko. Reprezentant Polski zapewnił, że celem drużyny była agresywna gra od początku meczu. - Tak zrobiliśmy, ale szkoda, że trwało to tak krótko. Po strzeleniu gola Włosi opanowali całe boisko i grali bardzo spokojnie. Rozdzielali sobie piłki i stwarzali sytuacje - ocenił piłkarz FC Koln. W przerwie biało-czerwonych próbował zmotywować Franciszek Smuda. - Trener widział, że początek był niezły i mówił, by tą bramką się nie podłamywać. Mieliśmy grac swoje, znów agresywnie, ale to nie było takie łatwe - przyznaje Peszko. Piłkarzom przeszkadzała dziwna atmosfera na stadionie we Wrocławiu - kibice co chwilę skandowali pytanie "Gdzie jest orzeł?", sporo cierpkich słów usłyszeli działacze PZPN. - Ta atmosfera to efekt spekulacji w mediach dotyczących zmiany logo. Nie chcieliśmy sobie zaprzątać tym głowy, odciąć się od tego wszystkiego. Na trybunach dało się jednak odczuć, że kibicom zmiana się nie podoba. Peszko docenił jednak klasę włoskiej drużyny, która była konsekwentna w swoich poczynaniach i wygrała we Wrocławiu zasłużenie. - Pokazali, że są klasowym zespołem i nie przypadkiem stracili zaledwie dwie bramki w całych eliminacjach do EURO. Na dziś są lepszym zespołem. My jednak też nie zagraliśmy tak, jak z Niemcami. Może gdybyśmy strzelili na początku bramkę, to byłoby inaczej - zastanawiał się były piłkarz Lecha Poznań.