Diagnoza sytuacji - wedle Franciszka Smudy - jest jasna: polska liga nie kreuje piłkarzy. A nawet jeśli pojawiają się wartościowe jedenastki, to jest ich zdecydowanie za mało na sukces reprezentacji. Co więcej - jeszcze niedawno polska liga to było wszechobecne złodziejstwo. "Tu nie ma co trenować, tu trzeba dzwonić" - powiedział były selekcjoner Janusz W. do jednego z właścicieli klubów. W Polsce piłkarskim królem był Ryszard F., pseudonim "Fryzjer". Golił nas z emocji niemiłosiernie. Nic dziwnego, że niedawno w książce mojego kolegi z Niemiec, Olafa Sundermeyera - pod tytułem "Tor zum Osten" ("Bramka na wschód") - znalazł się rozdział "Ufryzowany futbol"...Andrzej Grajewski w połowie lat dziewięćdziesiątych dał wielką szansę Smudzie w Widzewie Łódź. Dziś obaj panowie są poróżnieni. Jednak ich diagnoza sytuacji jest zaskakująco zbliżona. W sobotę "Grajek" oświadczył: "Polska piłka była do cna chora, skoro tacy gwiazdorzy, jak Radosław M., Łukasz G., czy Dariusz P., jeszcze kilka lat temu składali się na dziesiątki meczów, aby awansować do ekstraklasy. Co to ma wspólnego z wysiłkiem, rywalizacją, poziomem?". Grajewski trafił w sedno. Diagnoza Smudy jest podobna, stąd zaciąg piłkarzy z polskimi korzeniami, a którzy wychowani zostali w innych systemach szkolenia - niemieckim i francuskim. Takich piłkarzy w 23-osobowej kadrze jest aż pięciu - Ludovic Obraniak i Damien Perquis, Eugen Polanski i Sebastian Boenisch, a także Adam Matuszczyk. Wielu ekspertów domagało się skreślenia Matuszczyka. Miał za sobą fatalny sezon klubowy. Jednak to piłkarz świetnie wyszkolony technicznie, który dojrzewał do Bundesligi. Na dziś nie potrafi się w niej odnaleźć - chyba głównie z powodu braku szybkości. Jednak Smuda w niego wierzy - woli Matuszczyka, z kłopotami w klubach niemieckich, niż piłkarzy z polskiej ligi...Pozostałych czterech zawodników z Francji i z Niemiec zagra w podstawowej jedenastce "Biało-czerwonych" w finałach Euro 2012. To świadoma polityka Smudy. Bo polska liga przez lata uczyła cwaniactwa i była oparta na skorumpowanym systemie, w którym znakomicie odnajdowali się sędziowie i obserwatorzy, trenerzy, a także rzesza piłkarzy. Kiedy na pierwszych stronach gazet znalazł się Łukasz Piszczek, to czułem, że jest w tym jakaś rażąca niesprawiedliwość. Owszem - zgrzeszył. Owszem - popełnił czyn naganny. Jednak wierzyłem, że był to ten jeden jedyny raz. A w polskiej lidze grali w najlepsze zawodnicy, którzy kupili i sprzedali po kilkanaście, ba, po kilkadziesiąt meczów. I śmiali się nam w twarz. W dodatku zakładali koszulkę z Białym Orłem. Nie mieli w sobie refleksji, aby powiedzieć prawdy. I dziś też nie mają poczucia winy. Myślą, że prokuratorzy z Wrocławia działają po omacku? Tymczasem kariery tych "sprzedawczyków" - ich majątek! - wziął się z przestępstwa. Piszczek szybko wyjechał do Niemiec. Może to uchroniło go od kolejnych pokus. Piszczek, Kuba Błaszczykowski, a także od niedawna Robert Lewandowski kształtowani są w systemie, w którym są wielkie wymagania i potworna rywalizacja. To nie tylko Obraniak, Perquis, Polanski, czy Boeniesch stanowią dziś o sile naszej kadry, ale przede wszystkim trio z Dortmundu. Piszczek od pięciu lat zbiera doświadczenie w Bundeslidze, Błaszczykowski również od pięciu. Za Lewandowskim też już dwa pełne sezony. Do tego dochodzi Wojciech Szczęsny, który wyjechał do Anglii jako szesnastolatek. Ojciec Maciej Szczęsny na lotnisku ronił łzy, gdy syn wsiadał do samolotu. Jednak Maciek doskonale zdawał sobie sprawę, że to jest właściwa droga. Bo na tej polskiej ścieżce może spotkać ludzi pokroju eks-selekcjonera, który kazał się zrzucać na sędziów.Stąd taki, a nie inny wybór kadry przez Smudę. Na dziesięciu selekcjonerów jest tym jedynym, który podążałby tą drogą. Pewnie inni nie mieliby takiej determinacji, aby zabiegać o byłych kadrowiczów niemieckiej młodzieżówki, jak Polanski, czy Boenisch. Nie mieliby takiej determinacji, aby ryzykować wystawienie Boenischa, czy Perquisa po kontuzjach. Nie mieliby takiego przekonania do Obraniaka, mimo wahań formy. Jednak Smuda widząc słabość polskiej ligi, poszedł swoją drogą. Czy słuszną, przekonamy się już na dniach. Bo tylko sukces obroni jego wybór. Inaczej ludzie pokroju Tomaszewskiego rzucą mu się do gardła...Autor jest komentatorem Polsatu Sport Jeszcze więcej informacji i komentarzy na blogu "...a bramki są dwie" Romana Kołtonia