Lewandowski, jako ostatni z kadrowiczów powołanych przez trenera reprezentacji Franciszka Smudy dołączy do drużyny przygotowującej się we Wrocławiu do meczu z Włochami. Jeszcze we wtorek przed południem w Warszawie został zaprezentowany jako polski ambasador marki Gillette. W ostatnim czasie stał się jednym z najpopularniejszych i najbardziej zapracowanych, także poza boiskiem, polskich piłkarzy. "Mam nadzieję, że uda mi się pogodzić wszystkie obowiązki. Na razie uczę się tej innej strony sportu i widzę w tym same plusy" - powiedział. Były zawodnik m.in. Znicza Pruszków i Lecha Poznań, który jesienią strzelił trzy gole w narodowych barwach, uważa, że piątkowe spotkanie z Włochami będzie jednym z trudniejszych dla reprezentacji w ostatnim czasie. Reklama "Na pewno czeka nas trudne zadanie, ale gra z tak wymagającymi rywalami, jak Włosi czy wcześniej Niemcy, może nam wyjść tylko na dobre. Do Euro-2012 pozostało trochę czasu, więc jest czas na naukę" - powiedział. Jego zdaniem, mecz będzie miał spore znaczenie także ze względu na fakt, że to jedyna okazja do zapoznania się ze stadionem we Wrocławiu, gdzie biało-czerwoni rozegrają ostatnią potyczkę grupową w ME. "Po Poznaniu i Gdańsku przychodzi kolej na Wrocław. Cieszę się, że powstają nowoczesne stadiony, a kibice mogą na nich oglądać grę w dobrych warunkach. O ile dobrze pamiętam, na inaugurację nowych obiektów reprezentacja nie przegrywa. Mam nadzieję, że w piątek będzie podobnie" - dodał. Lewandowski uważa, że z meczu na mecz reprezentacja Smudy gra lepiej, a pół roku wystarczy na wyeliminowanie pozostałych mankamentów. "Ciągle pracujemy, staramy się poprawiać poszczególne elementy i według mnie wszystko idzie w dobrym kierunku. Widać postęp" - zaznaczył. W drugim sezonie w Niemczech Lewandowski cieszy się pełnym zaufaniem trenera Juergena Kloppa i ma pewne miejsce w podstawowej jedenastce Borussii. W Bundeslidze zdobył dotąd osiem goli, czyli wyrównał osiągnięcie z poprzednich rozgrywek. "Mam nadzieję, że nie stanie się nic nieprzewidzianego i jak strzelam bramki regularnie, tak będę to robił nadal. Na razie nie mam powodów do narzekań, choć najważniejsze są wyniki drużyny. Przez ten pryzmat często jesteśmy postrzegani" - przekonywał. Uważa, że procentuje cierpliwość i własne przekonanie, że pierwszy sezon może być trudny. "Ja byłem z siebie zadowolony. Głównie jako rezerwowy zdobyłem osiem goli, a to chyba niezły wynik jak na debiutanta. Teraz jest mi łatwiej. Poznałem język, a bez tego trudno w ogóle trudno egzystować w obcym kraju, poznałem obyczaje, kulturę, całe nowe otoczenie. To procentuje też na boisku. To jedna z przyczyn mojej wysokiej skuteczności" - wyliczył. Jak ocenił, przez rok w Borussii rozwinął się i dojrzał jako piłkarz. "Wiosną pewniakiem na szpicy był Lucas Barrios, a ja grałem nieco cofnięty. Na początku nie byłem zadowolony ze zmiany pozycji, ale teraz wiem, że dzięki temu wiele się nauczyłem, nabrałem doświadczenia" - dodał Lewandowski. Po dwóch latach przerwy dzięki niemu nazwisko polskiego piłkarza znowu znalazło się wśród strzelców bramek w Lidze Mistrzów. "Przyjemne uczucie. Zresztą jak sama gra w Champions League. Mam nadzieję, że dzięki skutecznemu finiszowi nadrobimy straty z początku rozgrywek, kiedy nie szło nam najlepiej. A poziom? Dla polskiej drużyny na pewno przeskok byłby wielki, ale mecze Bundesligi wcale nie stoją na niższym poziomie i o zwycięstwa jest równie trudno" - podkreślił. 2 grudnia w Kijowie odbędzie się losowanie grup turnieju finałowego ME. Lewandowski nie ma wymarzonych rywali, bo "trudno znaleźć w tej szesnastce nawet teoretycznie słabsze zespoły". "Gdybym jednak miał na to wpływ, to z tych najsilniejszych wybrałbym Niemcy albo Francję. Nie chciałbym natomiast trafić na Anglię, bo zagramy z nią w eliminacjach mistrzostw świata i... wystarczy" - podsumował.