1-4 z Argentyną, 0-4 z Portugalią, 1-2 z Włochami i 0-1 z Anglią - taka seria klęsk najlepszej drużyny na świecie może być traktowana jak kompromitacja. Po wygraniu mundialu w RPA zespół Vicente del Bosque jest jak dr Jekyll i pan Hyde. W meczach o punkty bije rekordy efektywności, eliminacje Euro 2012 przeszedł nie tracąc punktu, w pojedynkach bez stawki zachowuje się jak chłopiec do bicia. Porażka z Anglią była tego kolejnym przykładem - nie najbardziej dotkliwym, bo skończyło się na stracie jednej bramki, a nie czterech. Pojedynek na najbardziej legendarnym stadionie na świecie przeciw twórcom futbolu jest prestiżowy dla każdego, bez względu na słabnącą pozycję reprezentacji Anglii. Także dla Hiszpanów był istotny. Tamtejsza prasa zapowiadała go, jako wielki hit, po porażce czuło się, że duma mistrzów została poważnie zraniona. Panika pojawiłaby się jednak dopiero wtedy, gdyby drużyna del Bosque przygnieciona przewagą gospodarzy zmuszona została do zdradzenia swoich zasad - a więc gdyby Anglicy byli przy piłce 75 proc czasu i stworzyli pod bramką hiszpańską zagrożenie 12 razy. Tymczasem mecz przebiegał jak zwykle, mistrzowie świata dominowali w polu tracąc gola po rzucie wolnym i dwóch strzałach głową. Po mundialu w RPA obsypany odznaczeniami, wyróżnieniami i tytułem markiza Vicente del Bosque dorobił się w swoim kraju tak ogromnego kredytu zaufania, że zburzyć go mogłaby wyłącznie klęska na Euro 2012. Oczywiście ma krytyków, którzy nie mogą wybaczyć mu ustawiania drużyny z dwoma defensywnymi pomocnikami (Sergio Busquetsem i Xabim Alonso) przypominając z uporem, że kadra narodowa grała najładniej pod kierunkiem Luisa Aragonesa. Poprzednikowi del Bosque do asekuracji Xaviego w środku pola starczał jeden Marcos Senna, w związku z tym drużyna dysponowała większą siłą ofensywną. Nikt przy zdrowych zmysłach jednak nie powie, że obecny selekcjoner Hiszpanów ustawia zespół defensywnie. Spór dotyczy niuansów, a nie spraw podstawowych. "Chcę was świeżych na początek grudnia" - powiedział niedawno Pep Guardiola do Xaviego Hernandeza i Andresa Iniesty. Obaj pomocnicy Barcelony osiągnęli w ostatnich latach więcej niż ktokolwiek inny, włącznie z takimi ikonami piłki jak Leo Messi, czy Cristiano Ronaldo. To naturalne, że mając w perspektywie Gran Derbi, oraz walkę o kolejne wielkie cele nie mogą wkładać w każdy mecz 100 proc sił. Zwłaszcza w spotkania towarzyskie. Xavi, od którego w drużynie narodowej zależy najwięcej, wciąż pokonuje podczas gry największy dystans. Tymczasem w styczniu skończy 32 lata, ma już chroniczne kłopoty ze ścięgnami Achillesa, czasem musi się więc oszczędzać. Tak samo jak zbliżający się do trzydziestki Villa przyznający otwarcie, że od miesięcy na każdym treningu, i w każdym meczu walczy z bólem. Del Bosque powołał na mecz z Anglikami aż ośmiu graczy Guardioli, a byłby i dziewiąty, gdyby Pedro Rodriguez nie leczył kontuzji. To samo dotyczy piłkarzy Realu Madryt - ich w reprezentacji gra pięciu. Nie mogą wypruwać sobie żył w sparingach, nawet prestiżowych, skoro za chwilę trzeba jechać na Estadio Mestalla w Walencji i tam zwyciężać. Obecne pokolenie piłkarzy hiszpańskich zdobyło dla swojego kraju tyle, że Casillas, Xavi, Villa, Iniesta, a także kilku innych ma zagwarantowane miejsce wśród legend tamtejszej piłki. Za pół roku w Polsce i na Ukrainie będą chcieli wygrać trzeci z kolei wielki turniej, co nie udało się dotąd nikomu, nawet Niemcom. Niemożliwe jest, by graczy, którzy tak ciężko zapracowali na status "nietykalnych" rozliczać po meczach towarzyskich. Sparingi są ważne dla reprezentacji Polski, ona nie mając innego wyjścia musi na nich budować swoją pozycję. Hiszpanie, przed porażką na Wembley i po niej, są punktem odniesienia w światowej piłce. I tak pozostanie przynajmniej do finałów mistrzostw Europy 2012. Przez dziesięciolecia było odwrotnie. Hiszpańscy piłkarze byli mistrzami świata w meczach towarzyskich, tymczasem mundiale kończyli skąpani we łzach. Frazes "gramy jak nigdy, przegrywamy jak zawsze" tak wszystkim zbrzydł, tyle nerwów kosztował kibiców, że dziś nie są skłonni przywiązywać większej wagi do gier bez stawki. W takich ich narodowa drużyna nawygrywała się za następne sto lat. Porażka na Wembley była dla mistrzów świata plamą na honorze, ale praktycznie niczego nie zmieni. Del Bosque przywiezie do Polski drużynę wierną jej stylowi, w której główne role zagrają wciąż ci sami piłkarze. Po Wembley selekcjoner był krytykowany, niektórzy gracze także, szczególnie Fernando Torres nieumiejący wrócić do formy od roku. Nikt jednak nie kwestionował fundamentów, na których zbudowano drużynę mistrzów świata i Europy. Gdyby Casillas i Xavi mieli zwątpić w swoje możliwości, to co powinni zrobić Messi i Ronaldo notorycznie zbierający cięgi w barwach narodowych? Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu