Zastąpił on kontuzjowanego Jakuba Błaszczykowskiego, który po śniadaniu opuścił zgrupowanie w Bad Waltersdorf i wrócił do Polski. - Siedziałem sobie od poniedziałku na wyspie Rodos, gdy zadzwonił telefon. Wyświetlił się numer Marty Alf. Od razu pomyślałem sobie, że coś złego stało się z którymś z chłopaków - powiedział nam Piszczek po pierwszym treningu w Bad Waltersdorf. - Na początku rozmawiałem z Martą, która później przekazała do słuchawki Leo Beenhakkera i on wezwał mnie na zgrupowanie - opowiadał Piszczek. Leo Beenhakker jest spokojny, że Piszczek z formą nie jest w lesie. - Z całej listy rezerwowych postawiłem właśnie na niego, bo to odpowiedzialny facet, który nie zapuścił się w dyspozycji fizycznej - mówił Leo. Sam piłkarz potwierdził to. - Tylko wczoraj grałem trzy godziny w tenisa. Nie sądzę, bym jednak był brany pod uwagę do składu na pierwszy mecz z Niemcami. Ponad dwa tygodnie nie ćwiczyłem z zespołem - podkreślał Piszczek. Łukasz na dzisiejszym treningu głównie pobiegał. Dopiero po tym, jak fizjolog Mike Lindemann przebada go, będzie wiadomo w jakiej jest dyspozycji fizycznej. Dyrektor reprezentacji Jan de Zeeuw przyznał też, że kontuzja Kuby wstrząsnęła całą ekipą. Załamany też jest sam zawodnik. - Zrobimy jednak wszystko, aby zawodnicy przystąpili do meczu z Niemiec w odpowiedniej formie psychicznej - zapewnił. Michał Białoński, Bad Waltersdorf