Holender podzielił się swoimi spostrzeżeniami z piłkarskim magazynem "Voetbal International". Podkreślił, że prawdziwe szaleństwo miało miejsce po końcowym gwizdku meczu Słowenia - Polska w Mariborze. "Dawałem wywiad dla telewizji, a tymczasem Grzegorz Lato, stojąc trzy metry ode mnie obwieszczał innej stacji telewizyjnej moje zwolnienie. Mnie wcześniej o tym nie powiadomił" - mówi Beenhakker. Leo wyjawił także szczegóły późniejszej rozmowy z prezesem PZPN, do której doszło w nocy ze środy na czwartek. "Przyszedł do mnie kilka godzin później. Widać było po nim, że wypił za dużo alkoholu. Przeprosił mnie za to, co powiedział w TV i zaprosił na następny poranek do biura, aby porozmawiać o wyjściu z sytuacji. Najwyraźniej nie ma nawet możliwości zwolnienia mnie, bez konsultowania tego z resztą zarządu PZPN. Wychodzi więc na to, że w ogóle nie zostałem zwolniony" - zauważa Beenhakker. Jednak nie zamierza kurczowo trzymać się stanowiska. "Nie wracam na dwa kolejne mecze. Jest mi żal zawodników. To są fantastyczni ludzie, ale niestety ci, którzy otaczają ich w reprezentacji narodowej to banda amatorów" - kwituje ostro holenderski szkoleniowiec. CZYTAJ TAKŻE: To niewiarygodne, ale nasi piłkarze mają jeszcze szanse na mundial Lato potwierdził decyzję o zwolnieniu Beenhakkera Kasperczak zachwycony, bo wymienia się go jako następcę Leo Stefan Majewski czeka na rozmowę z Grzegorzem Lato Motyka typuje Franciszka Smudę, jako następcę Beenhakkera Swoich następców Beenhakkera wytypował też Zibi Boniek Piłka nożna - zakała polskiego sportu