Polscy piłkarze odpadli po fazie grupowej mistrzostw Europy. Czy Franciszek Smuda pozostanie selekcjonerem - zapytali dziennikarze na wtorkowej konferencji prasowej w Warszawie? Grzegorz Lato: Przed dwoma godzinami dość długo rozmawiałem z moim przyjacielem trenerem Smudą. Doszliśmy do wniosku, że wypłacimy mu wszystkie pieniądze do czasu wygaśnięcia kontraktu, czyli 31 sierpnia, a jednocześnie wdrażamy procedury wyboru nowego szkoleniowca kadry. Zgłaszają się kandydaci? G.L.: Już w poniedziałek pojawiły się pierwsze propozycje od trenerów polskich i zagranicznych, w tym z Brazylii. Nazwisk nie możemy ujawnić, bo niektórzy nie zgadzali się na publikację danych. Kiedy poznamy nazwisko nowego selekcjonera? G.L.: Nie chcę podawać konkretnej daty, żeby później nie być posądzonym o opóźnienie. Wiem, że to musi być szybka decyzja, ale bardzo rozsądna. Skorzystamy z porady naszych trenerów krajowych, bo mamy wybitnych szkoleniowców związanych kontraktami ze związkiem. Osoby z obcym paszportem mają szansę na pracę w PZPN? G.L.: Oczekiwania finansowe są różne, nie są to małe kwoty, jeśli chodzi o trenerów z zagranicy, jednak są też tacy z mniejszymi oczekiwaniami, ale chcieliby większe premie za awans do mistrzostw świata, tak jak to było z Leo Beenhakkerem. Spekuluje się, że Smuda "namaścił" już Macieja Skorżę? G.L.: Żadnych rozmów ze Skorżą nie było. Pierwsze słyszę jakoby Smuda zaproponował Skorżę na swego następcę. W normalnych krajach odbywa się to w ten sposób, że odchodzi pierwszy trener, lecz zostanie jego asystent. To byłoby najlepsze. 27 czerwca zbiera się zarząd związku i będziemy dyskutowali o nowym trenerze. Szkoleniowca może rekomendować też dyrektor sportowy (Jerzy Engel - PAP). Piłkarze zdobyli dwa punkty w Euro. Wypłaci pan im premię? G.L.: Dotrzymam słowa, bo tak się umówiłem z radą drużyny. Za dwa remisy otrzymają 500 tysięcy euro do podziału, czyli ponad 2,2 mln złotych. To są pieniądze tylko dla 23 zawodników. Jak rozdysponują między sobą, to ich decyzja i trenera. Ja czekam na listę i na jej podstawie przelejemy odpowiednie kwoty na poszczególne konta bankowe. Do wygrania było znacznie więcej, ponieważ UEFA płaci 1 mln euro za zwycięstwo w grupie, więc dla zespołu byłaby połowa tej sumy. Za awans do ćwierćfinału 2 mln i analogicznie 1 mln dla piłkarzy. Kadra szkoleniowa ma premie z innej puli. Umowa ze Smudą jest taka, że dostanie 150 proc. tego, co zawodnicy. Były rozbieżności jeśli chodzi o tzw. startowe? G.L.: Wypłacamy je aby poprawić atmosferę w drużynie, aby zawodnicy wiedzieli o co grają. Zresztą zawsze tak było w reprezentacji. Podczas ME 2008 wynosiło 15 tys. euro. Teraz zawodnicy proponowali 20 tys., ale nie zgodziłem się i pozostało 15 tys. W chwili awansu do ćwierćfinału dostaliby natomiast po 5 tys. więcej. Ile PZPN zarobi na Euro? G.L.: Każda z drużyn startujących w polsko-ukraińskim turnieju otrzyma 8 mln euro. My, jako współorganizator, dostaniemy też bonus. Jego wysokość, zależy od tego, jak zostanie oceniona organizacja, wyniesie 2, a może 4-5 mln. A co dalej z panem? Odejdzie pan razem z selekcjonerem Smudą? G.L.: Wybory w PZPN odbędą się 26 października. Nie widzę podstaw, żeby podawać się do dymisji. Zrobiłem i ja, i związek wszystko, aby przygotować jak najlepiej reprezentację Polski. Decyzję o kandydowaniu podejmę po zakończeniu mistrzostw Europy, poinformuję o tym media do 5 lipca. Pana rezygnacji domaga się minister sportu i turystyki Joanna Mucha. G.L.: Z panią minister nie rozmawiałem na temat mojego odejścia. Mówiłem w Kijowie i kilka razy w Warszawie, że decyzję podejmę po Euro. Ale mam też apel do polityków, aby zajęli się swoimi resortami, a nie stowarzyszeniem jakim jest Polski Związek Piłki Nożnej. Komisarz w związku to dobry pomysł? G.L.: Proszę zapoznać się z ustawą o stowarzyszeniach pozarządowych, jakie konsekwencje niesie za sobą wprowadzenie go do związku. Już trzykrotnie był na podstawie nie dowodów, tylko poszlak, pomówień. I za każdym razem się wycofywał. Przecież za niewiele ponad dwa miesiące czeka nas wyjazdowe spotkanie w el. MŚ z Czarnogórą, potem z Mołdawią. PZPN zostałby zawieszony, nie byłoby żadnych rozgrywek, w tym pucharowych. Czy ewentualny nowy szef związku będzie mógł zmienić trenera kadry? G.L.: Kiedy ja zostawałem prezesem, zastałem podobną sytuację - wcześniej został przedłużony kontrakt z trenerem (Beenhakkerem - PAP). Przecież żaden szanujący się szkoleniowiec nie podpisze umowy na dwa-trzy miesiące. Nie może być tak, że 26 października nowy prezes przychodzi i mówi: ten mi się jednak nie podoba. Nie, to nie tędy droga. Trzeba z rozwagą wybrać szkoleniowca, który da nam gwarancje powalczenia o udział w finałach mistrzostw świata w 2014 roku. Jego kontrakt nie będzie obowiązywał dłużej, niż na czas eliminacji. Wróćmy jeszcze do ME. Brak awansu do ćwierćfinału jest dużym rozczarowaniem? G.L.: Tak, to nasza wspólna porażka. Jest nam przykro, że zawiedliśmy wynikowo. Bo reprezentacja to nie tylko piłkarze, także my, działacze. Założenia były proste, celem minimum wyjście z grupy. Ale mamy dobrą drużyną i są podstawy twierdzić, że w perspektywie dwóch lat awansuje do MŚ, choć grupę mamy ciężką. Jak pan zareagował na słowa kapitana reprezentacji Jakuba Błaszczykowskiego o braku biletów dla piłkarzy? G.L.: Nie mam do niego pretensji, bo rozumiem, że wypowiadał te słowa w nerwach, stresie, zaraz po przegranym meczu z Czechami. Bilety zostały odebrane 4 czerwca przez dyrektora reprezentacji Konrada Paśniewskiego. Zawodnicy otrzymali na spotkanie z Grecją 286 biletów, z Rosją 302 i Czechami 291. Każdy z piłkarzy miał do dyspozycji 8, 10 i 9 wejściówek, zaś gracze, którzy odpadli przez nominacją 23-osobowego składu po 4. Także po cztery dostało 17 członków sztabu ekipy narodowej. Smuda miał po 10 kart wstępu na każde spotkanie. Zawodnicy wiedzieli, czym dysponują. Dla porównania, w Niemczech piłkarze otrzymują od dwóch do czterech biletów. W Polsce gracze dostali 27...