Przyjazd reprezentantów na lotnisko wywołał wielkie poruszenie wśród pozostałych pasażerów, a także u pracowników obsługi lotniska. Kolejki po autografy oraz pamiątkowe zdjęcia ustawiały się prawie do samego odlotu, a największą popularnością wśród fanów cieszyli się Marcin Wasilewski, Artur Boruc, Paweł Brożek i Jakub Błaszczykowski, który zapowiedział, że nieznający polskich piłkarzy Czesi, będą po tym meczu bogatsi w wiedzę o nowe nazwiska. - Nastroje w kadrze są dobre. Nie mamy ani celu maksimum ani minimum, choć oczywiście będziemy chcieli w tych dwóch meczach zdobyć komplet punktów. Jeśli jednak zdobędziemy cztery "oczka", też nie będzie tragedii. Co myślę o tym, że Czesi nie znają naszych nazwisk? Mam nadzieję, że po tym meczu będą już nas znali. To taki element gry psychologicznej, w którą nie chcemy się wciągać - mówił tuż przed odlotem z Poznania Kuba Błaszczykowski. W czwartek popołudniu kadrowicze otrzymali od Leo Beenhakkera kilka wolnych godzin. Część piłkarzy spotkała się z rodzinami (głównie zawodnicy Lecha), a pozostali spędzali czas na poznańskiej Starówce lub w centrach handlowych. Co ważne, wszyscy stawili się we Wronkach na kolacji punktualnie. Piłkarze po przylocie do Katowic przejada autokarem do hotelu Piramida w Tychach, gdzie zatrzymają się do wtorku.