- Organizacja naszego zgrupowania była naprawdę dobra, ale nie może być tak, że my przed każdym meczem musimy się prosić pana prezesa o to, czy dostaniemy bilety na mecz, czy nie, czy nasze rodziny wejdą na stadion, czy nie. Wszyscy inni je dostają bez problemów, a nasze rodziny ich nie mają - denerwował się Jakub Błaszczykowski. - Prezes Lato mówi w wywiadzie, że on osobiście ma dobry kontakt z drużyną. Ja osobiście tego nie zauważyłem. Za każdym razem gdy było coś do ustalenia, to później te ustalenia nie trzymały się kupy. To co mówię, nie ma kompletnie znaczenia w kontekście tego meczu i tego, że nie awansowaliśmy - zaznaczył Błaszczykowski. - To są rzeczy, które ja jako kapitan mam prawo powiedzieć i muszę to powiedzieć. Nie może być tak, że my chodzimy do dwunastej w południe i nie wiemy czy dostaniemy bilety. Przed każdym meczem było tak samo. Dostaliśmy co najwyżej po dwa bilety. I to głównie po to, abyśmy zamknęli przysłowiowe gęby i się nie odzywali - atakował Latę "Błaszczu". - Wracają do meczu, w pierwszej połowie chcieliśmy strzelić bramkę, ale nie udało się. W drugiej staraliśmy się grać długie piłki, a to nie dawało efektu. Później straciliśmy bramkę z kontry i nieszczęście było gotowe. Zakładaliśmy sobie, że musimy po przerwie grać ofensywnie, bo remis nic nam nie dawał, więc nie mogliśmy do końca grać tak jak z Rosją - analizował kapitan Orłów. - Przegraliśmy, więc ocena może być negatywna, ale wydaje mi się, że kilka pozytywów na tym turnieju było i na przyszłość trzeba wyciągnąć z nich pozytywne wnioski - podkreśla. Jak kapitan skomentował koniec pracy z kadrą Franciszka Smudy? - Powiem szczerze, że stało się to dla mnie zbyt szybko, zbyt łatwo. O pewne rzeczy trzeba walczyć. Życie nauczyło mnie, że o swoje trzeba walczyć. A ja będę walczył o tę drużynę. Nie wszystko było kolorowo, ale drużyna nie chciała robić niepotrzebnego zamieszania przed mistrzostwami Europy, ale niestety, po raz kolejny są rzeczy, które nie do końca są dopilnowane - krytykuje PZPN Kuba. - Nawet nie mieliśmy ustalonych wysokości premii. Ale pieniądze nie są najważniejsze, nie dla nich gramy. Gorzej, że każdy się musi martwić, czy rodzina może przyjechać na mecz czy nie. Pewnie dla was też rodzina jest najważniejsza, a takie zmartwienia zabierają koncentrację. - Najlepsze jest to, że przed każdym meczem z biletami było to samo: przed Rosją, Grecją i Czechami. Nie boję się odpowiedzialności za te słowa. Wiem, że pewnym ludziom nie będą się podobać, ale ja się czuję odpowiedzialny. Pewne rzeczy musieliśmy załatwiać do godziny jedenastej, czy dwunastej w nocy - rzeczy, które wiążą się z totalnymi bzdurami! Wydaje mi się, że ktoś gdzieś zapomniał o co w tym wszystkim chodzi - kręcił głową "Błaszczu". Kuba pochwalił dyrektora reprezentacji Konrada Paśniewskiego i dyrektora ds. mediów Tomasza Rząsę za to, że starali się ekipie pomagać. - Od prezesa słyszeliśmy, że bilety będą o godzinie 14, za chwilę, że o 17, za chwilę że jednak jutro, pięć godzin przed meczem, a potem okazało się, że ich w ogóle nie ma! - dziwił się Lacie Jakub Błaszczykowski. - Całokształt naszego występu na Euro 2012 burzy dzisiejszy mecz, ale jadąc na mecz widziałem, jak wiele radości dostarczyliśmy Polakom. Widziałem te tłumy wspierające nas. Wielkie słowa podzięki kierują dla nich - kibiców i dla was mediów, bo wy również przyczyniacie się do budowania tej atmosfery. Ale jeżeli chcemy, żeby polska piłka wyglądała tak, jak w innych krajach, czyli znacznie lepiej, to musimy od nich brać przykład. Niestety, są rzeczy, które w prasie nie do końca są przedstawiane tak, jak jest w rzeczywistości - podkreślał "Błaszczu". - Gdyby to ode mnie zależało, to starałbym się, aby trener Smuda został - oświadczył na koniec kapitan reprezentacji Polski. Piłkarze reprezentacji Polski bardzo długo nie wychodzili do dziennikarzy, gdyż przed odlotem do Warszawy chcieli zjeść kolację. Michał Białoński, korespondencja z Wrocławia