INTERIA.PL: Jak wyglądają wasze przygotowania do następnej rundy? Kostas Chalkias: - Bardzo dobrze, skupiamy się na treningach. Myślę, że na inauguracyjny mecz z Polską będziemy gotowi nie na sto, a na dwieście procent. Mamy świetne warunki do budowania formy, szkoda byłoby tego nie wykorzystać.Greccy kibice mają prawo czuć rozczarowanie waszą postawą. Przemierzyli 2 tysiące kilometrów, żeby zobaczyć was w akcji, a wy się przed nimi zamykacie.- To pomysł trenera Fernando Santosa, którego doskonale rozumiem. Potrzebujemy spokoju żeby dobrze przygotować się do turnieju. Hałas i zamieszanie nam to znacznie utrudnia. Oczywiście szanujemy kibiców i bardzo im dziękujemy za wsparcie - to przecież dla nich tutaj przyjechaliśmy - ale my, piłkarze najpierw musimy się skupić na naszych obowiązkach. Robimy to właśnie dla naszych fanów, żeby po pierwszym meczu mogli czuć dumę i radość. Jeśli osiągniemy sukces i wyjdziemy z grupy, to nikt nie będzie miał do nas pretensji o obraną przez nas strategię przygotowań. Wręcz przeciwne, wtedy wszyscy przyznają, że to my mieliśmy racje. Najważniejsze jest to, że wszyscy zawodnicy ufają trenerowi. W towarzyskim meczu ze Słowenią zostałeś wybrany na najlepszego piłkarza w greckiej drużynie. Wiele wskazuje na to, że w meczu z Polską znajdzie się dla ciebie miejsce w pierwszym składzie?- Jest mi zupełnie obojętne. Nie mam zamiaru obrażać się na trenera, jeśli postawi na kogoś innego. Drużyna narodowa to nie klub. Tutaj wszyscy stanowimy jedność . Wolę usiąść na ławce i awansować do następnej rundy, niż grać i zawieść oczekiwania rodaków. Na co tak naprawdę stać grecką reprezentacje? Ani awans, ani odpadnięcie nie będzie rozpatrywane w waszym przypadku w kategorii niespodzianki.- Zgadza się, wszystkie drużyny w naszej grupie prezentują zbliżony poziom. Nie będzie ani łatwych, ani trudnych meczów w naszej grupie. Jeśli będziemy słuchać rad trenera Santosa, to jestem przekonany, że awansujemy do ćwierćfinału. Wszyscy wierzymy w filozofię naszego szkoleniowca. Mówi się, że jesteście nadmiernymi optymistami.- To nas wyróżnia spośród reszty drużyn biorących udział w turnieju (śmiech). Uważam, że bez wiary nie można osiągnąć sukcesu. Jeśli ktoś nie jest pewny swojej wartości, to nie powinien wychodzić nawet na murawę. To tyczy się nie tylko futbolu, ale każdej sportowej dyscypliny.A propos wiary, chyba nie zakładasz, że uda wam się powtórzyć osiągnięcie z 2004 roku. - Dlaczego? Jeśli wyjdziemy z grupy, to jesteśmy w stanie nieźle zamieszać. Gdybym nie wierzył w końcowy sukces to zostałbym w domu, w Salonikach. W naszej szatni panuje równie dobra atmosfera, co w 2004 roku. Wtedy też nikt nie dawał nam żadnych szans, a jakoś nam się udało. Dostrzegam wiele analogii między tamtą, a dzisiejszą drużyną.Na przykład jakie?- Atmosfera, system gry, brak wielkich indywidualności. Czuje się jakbyśmy cofnęli się w czasie. Jestem przekonany, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Najważniejszy będzie pierwszy mecz. Wygrana drużyna poczuje komfort psychiczny, który może okazać się kluczowy w kontekście awansu. Rozmawiał: Radosław Budnik