Franz Beckenbauer przed Mundialem w 2006 roku w Niemczech oświadczył: "Dla nas finały mistrzostw świata to szansa jedyna swoim rodzaju, aby przedstawić nasz kraj w pozytywnym świetle, a dla naszej gospodarki ta impreza w każdym aspekcie będzie korzystna". Tak samo stanie się z Polską, która świętuje 20-lecie nowej ery - demokracji i kapitalizmu. Euro = krok naprzód Dzięki EURO 2012 możemy wykonać krok naprzód. Kolosalny! Chcemy światu przedstawić nasz kraj, jako integralną część Unii Europejskiej. W którym są wspaniałe stadiony, normalna komunikacja, ciekawe hotele, przyjemne restauracje, zabytki i przyroda. W którym jest mnóstwo inwencji i ludzie, którzy są otwarci na świat. ZOBACZ REPORTAŻ O STADIONACH NA EURO 2012 Trudno oszacować, ilu kibiców przyjedzie do Polski w trakcie trwania turnieju. Śmiało można myśleć o 500 tysiącach, może nawet więcej. Ci ludzie zostawią w Polsce z miliard euro! To będzie jednak tylko pierwszy moment. Polskie miasta zostaną przedstawione miliardowi widzów na całym świecie. Zaprocentuje to na lata - szczególnie, że nasza infrastruktura poprawi się, poczynając od lotnisk. Mamy szansę zaszczepić w świadomości ludzi na całym świecie, że jesteśmy pięknym miejscem na spędzanie wakacji, weekendów, na robienie interesów. Nie sposób dokładnie policzyć, ile pieniędzy napłynie do Polski w następnych latach. Według badań japońskich, gospodarka tego kraju i Korei Południowej w wyniku finałów MŚ 2002 roku napędzona została co najmniej dziesięcioma miliardami euro. Szacunki gospodarki niemieckiej z okazji MŚ 2006 roku sięgają kilkunastu miliardów euro. Drogi = największe niebezpieczeństwo Rzecz jasna, najpierw przyjdzie nam zainwestować znaczącą kwotę, ale wiele z tych środków będzie pochodzić z funduszów strukturalnych Unii Europejskiej. Polska ma przeznaczyć 10 miliardów euro, a Ukraina 17 miliardów euro na szeroko zakrojone przygotowania infrastruktury do EURO 2012. Warto podkreślić, że przebudowane lotniska będą nam służyły przez następną dekadę. Podobnie będzie z drogami, choć tutaj jest największe niebezpieczeństwo. Jeśli chodzi o autostrady, to dalej ich stan jest opłakany: A 1 - to zaledwie 80 kilometrów od Gdańska do Grudziądza; A 2 to już ponad 250 kilometrów, ale brak dwóch kluczowych odcinków - od Słubic do Nowego Tomyśla (około 100 kilometrów) i od Strykowa do Warszawy (zaledwie 80 kilometrów, ale przed finałami EURO 2012 ta inwestycja wisi na włosku, jeśli chodzi o termin wykonania); A 4 - zatrzymała się w Krakowie, a co dalej - gdzie Rzeszów i dalej Medyka, Lwów... To musi być cel numer jeden rządu Donalda Tuska - zresztą zgodnie z obietnicami wyborczymi. Jak głosił minister infrastruktury, Cezary Grabarczyk, aby nasze drogi nie kończyły się w polu... Euro 2012 = harce polityków Zresztą wokół projektu EURO 2012 trwają wielkie harce polityków, a wszystko zaczął Jarosław Kaczyński, który jako premier stanął na czele komitetu organizacyjnego! To był pusty gest polityczny - tak zwany PR, jak opisuje Michał Kamiński z kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Z kolei teraz była minister sportu w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, Elżbieta Jakubiak zaatakowała UEFA i samego Michela Platiniego. Na łamach "Dziennika" oświadczyła: "Platini w białej koszuli z rozwianym włosem przechadza się po dachu siedziby UEFA i czuje się władzą świata". Dodała: "Jest niemiłym bufonem i jest humorzasty". Osobiście przez ostatnich kilkanaście lat kilka razy miałem przyjemność rozmawiać z Platinim - dzięki Zbigniewowi Bońkowi i Tadeuszowi Fogielowi. Francuz jest legendą piłki, człowiekiem, który potrafi żartować i ma celną puentę. A że Platini chce zarabiać pieniądze dla futbolu? To jego powinność na stanowisku szefa UEFA. Europejska Unia Piłkarska od lat wypracowuje kolosalne dochody, ale dzieli się nimi z federacjami piłkarskimi i z klubami. Za sezon 2006/2007 wpływy UEFA sięgnęły 1 miliarda 152 milionów euro. Za sezon 2007/2008 przekroczyły 1 miliard 925 milionów, przy czym zysk netto to 235 milionów. W raporcie finansowym UEFA czytamy: "Wynik finansowy cyklu 2007/2008 jest w wielkim stopniu zależny od finałów EURO 2008 w Austrii i Szwajcarii, z tego powodu nie sposób dokonywać porównań do cyklu 2006/2007 i cyklu 2008/2009". Euro w Polsce = osłabianie Ukrainy? Pomstując na Jakubiak, nie sposób nie wspomnieć o spektaklu aktualnego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, który w czwartek przed kamerami telewizyjnymi i obiektywami aparatów fotograficznych doniósł na Ukrainę: "Tam mają sam czerwony kolor". Czerwony kolor oznacza zagrożenie dla monitorowanych inwestycji. Drzewiecki zapomniał, że kandydatura Polski i Ukrainy w raporcie przygotowanym przez UEFA przed decyzją w Cardiff w 2007 roku była najgorsza. Włosi przyjechali świętować sukces, Chorwaci z Węgrami też byli wyżej notowani, a tymczasem prezes piłkarskiej federacji Ukrainy, Hrihorij Surkis dzień przed decyzją Komitetu Wykonawczego UEFA oświadczył: "Wygramy w pierwszej turze". Tak się stało! Jak można budować siłę Polski na słabości Ukrainy? Kiedy jako nastolatek - w latach osiemdziesiątych - czytałem reprinty "Kultury" Jerzego Giedroycia, byłem pod wrażeniem otwarcia na narody Związku Sowieckiego - Ukraińców, Białorusinów, Litwinów, Łotyszy, Estończyków, żeby wymienić tylko naszych najbliższych sąsiadów. To miał być klucz do upadku Sowietów. I tak się stało na naszych oczach! Polska jako pierwsza uznała niezależną Ukrainę. Polska wsparła naszych braci ze wschodu w czasie "pomarańczowej" rewolucji. Polska chce przyciągnąć Ukrainę do Unii Europejskiej, co jest naturalnym krokiem w rozwoju naszej części świata. Tymczasem Drzewiecki macha tajnym raportem UEFA, który nie ma nic wspólnego z grą o wpływy w Komitecie Wykonawczym tej organizacji... Euro 2012 > Euro 2008 Wiceprezes PZPN Antoni Piechniczek podkreśla: "EURO 2012 nie sposób porównać z EURO 2008. Ten ostatni turniej odbywał się w dwóch krajach, które specjalnie nie żyją piłką. W których zamieszkuje łącznie niespełna 16 milionów ludzi. Bogatych, to fakt, ale jak ich porównać do prawie 90 milionów, którzy żyją w Polsce i na Ukrainie, gdzie futbol to sport numer jeden". W Szwajcarii jest 7,5 miliona mieszkańców, w Austrii 8,3 miliona. Tymczasem w naszej ojczyźnie żyje 38,1 miliona ludzi, a na Ukrainie 49,3 miliona. Decyzja UEFA z 2007 roku to był wynik zabiegów Surkisa, ale także myślenia strategicznego i biznesowego. Platini, początkowo zwolennik Włochów, dawno się z tym pogodził. Nic tylko zorganizować wielki turniej, święto futbolu, ale i naszych krajów - Polski i Ukrainy! Wbrew myśleniu Jakubiak, UEFA nie tyle czyni nam łaskę, że tutaj organizuje imprezę czterolecia, ile dla nas to wielki przywilej, który stymuluje naszą determinację dla zmian. Warto podkreślić pozytywną rolę spółki PL.2012, która skompletowała w swoich szeregach profesjonalistów (tu brawa dla Drzewieckiego), otwartych na nowe wyzwania. Warto również zwrócić uwagę na ludzi, którzy w poszczególnych miastach z oddaniem pracują tyleż na rzecz organizacji turnieju, co dbają o swoje "małe ojczyzny".