INTERIA.PL: Dlaczego tak ciężko idzie nam z Niemcami? Henryk Kasperczak: - Trudno znaleźć jedną odpowiedź. Na MŚ Niemcy grali z nami trzy razy, tylko raz urwaliśmy im punkt, a z wszystkich konfrontacji: 12 wygrali, a cztery razy był remis. Jak wspomina pan ten słynny mecz o finał MŚ we Frankfurcie w 1974 roku? - Myśmy się do tego meczu fantastycznie przygotowywali. Kiedy po rozgrzewce szliśmy do szatni, nie widząc co się na zewnątrz dzieje, otrzymaliśmy informację, że nie wychodzimy na mecz, bo była burza, w związku z czym trzeba poczekać 15 minut. Wymuszone oczekiwanie na mecz trwało do godziny, aż osuszyli murawę i wyszliśmy do gry. Zobacz skrót z meczy RFN - Polska z 1974 roku: Nastawialiśmy się na grę o zwycięstwo, bo tylko ono dawało nam awans do finału. Wielką przeszkodą była woda stojąca na murawie, a drugą rzeczą, z którą musieliśmy się zmierzyć, była defensywna taktyka Niemców, których satysfakcjonował remis. Na dodatek Niemcy wylosowali szczęśliwie połowę bardziej namokniętą, na której łatwiej się bronić, a na tej naszej - bardziej suchej - łatwiej było atakować. Ten Kaziu Deyna nigdy nie miał szczęścia podczas losowania połówki boiska. Dlatego trudno było skonstruować akcję w pierwszej połowie, męczyliśmy się strasznie. Ważnym aspektem był również to, że Franz Beckenbauer ani razu nie przeszedł środka boiska - takie były pewnie założenia niemieckiego trenera Helmuta Schoena. W innych meczach tych mistrzostw, Franz wyprowadzał piłkę aż na połowę rywala, żeby zapewnić przewagę liczebną, a z nami nie, był przyklejony do własnej połówki. Niemcy nastawili się na kontratak i po jednym z nich strzelili nam gola. Udało im się. Gerd Mueller znowu nas załatwił. Ale warunki na boisku były takie same dla obu ekip. - Tak, tylko nam bardziej utrudniały zadanie, bo graliśmy piłkę szybką, techniczną i chcąc wygrać, musieliśmy atakować, prowadzić grę, a nie tylko ograniczać się do wybicia rywala z uderzenia, na co mogli sobie pozwolić Niemcy. W takich warunkach nie dało się grać składnej, kombinacyjnej piłki, do jakiej byliśmy przyzwyczajeni. Mieliśmy też pecha, bo bramkarz Niemców, Sepp Maier bronił wtedy niesamowicie. - Czytałem z nim wywiad. Maier sam przyznał, że występ przeciwko Polsce był dla niego najlepszym na całych mistrzostwach. Obronił kilka "setek". Po remisie w 1978 roku, po raz kolejny raz na mundialu z Niemcami spotkaliśmy się u nich w kraju, w 2006 roku, gdy przegraliśmy po golu w doliczonym czasie drugiej połowy. - To była bardzo pechowa porażka, trudna do zaakceptowania. Dlaczego tak jest, że pokonywaliśmy na MŚ Brazylijczyków, Włochów, Argentynę, a tylko Niemców nigdy nie byliśmy w stanie? - Najprostsza odpowiedź jest taka, że mieli od zawsze świetne drużyny. W 1974 roku przegraliśmy tylko ten jeden mecz! Niemcy, po prostu, zabrali nam mistrzostwo świata. Na fali sukcesów mieliśmy duże zaufanie do siebie, drużynę fantastyczną i przegraliśmy tylko z nimi. Ważne jednak, że potrafiliśmy zareagować pozytywnie i w walce o trzecie miejsce pokonaliśmy Brazylię. Ta pozytywna reakcja była bardzo ważna. Brazylia była wtedy przecież niesamowicie mocna, broniła tytułu mistrzowskiego zdobytego w Meksyku. Jak pan ocenia znakomity rozwój piłki, ofensywnego stylu gry, jaki się dokonuje przez ostatnie lata w Niemczech? - Niemcy od ponad 10 lat inwestują ciężkie pieniądze w szkolenie młodzieży, prowadzą je na wysokim poziomie. Rzadko kiedy ich piłkarze uciekają za granicę, a wręcz przeciwnie, do Bundesligi sprowadzani są świetni obcokrajowcy, którzy podnoszą poziom rozgrywek. Dokonałem ostatnio analizy oglądalności poszczególnych lig i zauważyłem, że Niemcy ze średnią oglądalnością każdego meczu 46 tysięcy, mają najlepszą na świecie oglądalność! Na szczęście u nas, po zbudowaniu stadionów na Euro 2012, frekwencja również powinna się poprawiać. Rozmawiał w Gdańsku: Michał Białoński INTERIA.PL zaprasza na relację na żywo z meczu Polska - Niemcy - początek we wtorek o 20.45