W słonecznej nawet w lutym prowincji Algarve, w odległości kilkunastu kilometrów, trenuje kadra Franciszka Smudy (w Quinta do Lago) i Widzew Łódź (w Vilamourze). Reprezentacja przyjechała na południe Portugalii po raz drugi w odstępie dwóch lat, poprzednio za kadencji Holendra Leo Beenhakkera, zaś łodzianie trochę z konieczności wybrali ten kraj, bowiem początkowo planowali obóz w Tunezji. Niestabilna sytuacja w Tunisie sprawiła, że musieli szukać innego miejsca. "Niemieckie kluby już na rok wcześniej rezerwują miejsca w Portugalii. Dlatego po okresie gry w Sportingu Lizbona, gdy trafiłem np. do VfL Wolfsburg, znów przyjeżdżałem do Algarve, a konkretnie Vale do Lobo. To przepiękny ośrodek dla golfistów, ale ze znakomitymi warunkami też dla piłkarzy. Z kolei latem, ze względu na wysoką temperaturę, jeździliśmy dwukrotnie do Holandii i raz do Austrii" - powiedział Juskowiak, który w Sportingu, w latach 1992-1995 rozegrał 74 mecze i strzelił 25 bramek. Były napastnik biało-czerwonych przyjeżdżał z lizbońską drużyną na południe kraju na mecze z Farense. "Algarve to przede wszystkim turystyka, tutaj nigdy nie było futbolu na bardzo wysokim poziomie. Zespół z Faro w tamtym czasie prezentował się nieźle, znacznie gorzej było w ostatnich latach, gdy ze względu na kłopoty finansowe został zdegradowany o kilka lig" - podkreślił 40-latek, który jeszcze kilka tygodni temu odpowiadał za szkolenie napastników w Lechu Poznań. Obecnie w ekstraklasie występują dwa kluby z regionu - Olhanense i Portimonense. "Ale to drużyny mało znane, którym trudno będzie przebić się do czołówki tabeli" - twierdzi Juskowiak. Nad Atlantyk często przylatują ekipy skandynawskie. Obecnie na Estadio Algarve, zbudowanym na mistrzostwa Europy 2004, rozgrywany jest turniej z udziałem czterech klubów z Norwegii i Danii. Jego organizatorem jest mieszkający na stałe w Portugalii Szwed Stefan Schwartz, który w latach 90. rywalizował z Juskowiakiem w meczach derbowych Benfica - Sporting. "Dla polskich klubów problemem jest brak bezpośrednich połączeń lotniczych. Mnie, jako zawodnikowi, przeszkadzały podróże z przesiadkami. Najlepiej, kiedy piłkarz wsiada do samolotu i ląduje w docelowym miejscu" - uważa król strzelców i wicemistrz olimpijski z Barcelony (1992 rok). "Mimo, że już wiele lat minęło od mojego pobytu w Portugalii, często tu wracam z rodziną na wakacje. Najczęściej wybieramy Cascais w pobliżu stolicy, choć kiedyś też byliśmy w Quarteirze, niedaleko miejsca, gdzie obecnie przebywa polska kadra. Tam jest najfajniejszy aquapark" - dodał Juskowiak.