Trzeba powiedzieć uczciwie, że nasza drużyna zawiodła. Oczekiwania były dużo większe, niż dwa remisy i jedna porażka w grupie A. Zaczęliśmy dobrze jak nigdy - zremisowaliśmy dwa spotkania, a zwłaszcza to z Rosją dało nam wielkie nadzieje, a skończyliśmy jak zawsze. Trochę mi to zaczyna przypominać nie tak odległe dzieje hiszpańskiej piłki, gdy po występach ich reprezentacji mówiło się: "Graliśmy jak nigdy, ale odpadliśmy jak zawsze". Mam nadzieję, że taka łatka nie przylgnie do naszej drużyny. Bardzo przykro nam wszystkim Polakom było oglądać zespół w takim stanie. Szczególnie w drugiej połowie bezradność chłopaków była przerażająca. Mieliśmy nadzieję, że spróbują odmienić losy meczu, ale nic z tego nie wychodziło. To powinno dać do myślenia: w drugich połowach meczów z Grecją i Czechami powietrze z naszego zespołu uchodziło stanowczo za szybko. Brakowało konsekwencji. Można się też spierać, czy trener Smuda postąpił dobrze wybierając taki sam skład na mecz z Czechami, jak na mecz z Rosją. Rosja grała trójką napastników, więc bardziej defensywna taktyka, nastawiająca nas na grę na remis była zasadna. Ale w meczu z Czechami remis nam nic nie dawał, potrzebowaliśmy zwycięstwa, więc należało oczekiwać bardziej ofensywnego zestawienia zespołu. Tymczasem zaczęliśmy za bardzo defensywnie, licząc na to, że uda nam się wykorzystać jakiś stały fragment gry. Scenariusz z meczu z Rosją, gdy nie mieliśmy przewagi w posiadaniu piłki, ale wypracowaliśmy zdecydowanie więcej szans, nie powtórzył się. W niedzielę grałem w golfa z moim przyjacielem z Liverpoolu Vladim Szmicerem, który jest dyrektorem reprezentacji Czech. Do tej patii golfa miało w ogóle nie dojść, gdyż Czesi - na wypadek porażki z nami - mieli wracać do domu. Tymczasem przenoszą się do Warszawy na ćwierćfinał. Vlado opowiadał mi, jak bardzo obawiali się meczu z nami. Był też bardzo zdziwiony takim ustawieniem "Biało-czerwonych" z trójką defensywnych pomocników. Czesi się nas naprawdę bali! Rosicky kontuzjowany, Petr Czech daleki od optymalnej formy po trudach sezonu w Chelsea. "Wszystko zdawało się być przeciwko nam" - mówił mi Szmicer. Wszyscy krytykują teraz zespół i trenera, mają swój punkt widzenia, ale ja staram się zawsze analizować na chłodno. Dochodzę do wniosku, że nie bez znaczenia był mecz z Rosją, z którą remis okupiliśmy kontuzjami i utratą wielu sił. Niemal do ostatnich chwil ważyły się występy Perquisa i Dudki. Po meczu z Rosją zespół był fizycznie bardzo rozbity i to w drugiej połowie z Czechami odbiło się nam czkawką. Gdy trzeba było wydobyć żelazne rezerwy, by wywalczyć zwycięstwo, nie mieliśmy ich. Zostały na boisku po meczu z Rosją. To jeden z argumentów na usprawiedliwienie chłopaków z ekipy Smudy. Drugi, to wielki pech na początku batalii z Czechami. Gdybyśmy wykorzystali chociaż jedną szansę, a stworzyliśmy ich kilka na początku spotkania, to być może bylibyśmy teraz w znacznie lepszych humorach. Niestety, wszystko układało się przeciwko nam, przez co ten awans - mimo wspaniałego dopingu kibiców - nie był nam dany. Co dalej? Naród jest rozgoryczony, już trwa dyskusja na temat zmiany trenera, zmian w PZPN-ie. Nad tym trzeba się spokojnie zastanowić i również spokojnie ocenić pracę Franciszka Smudy. Zgadzam się z jego słowami, że nie zostawia wypalonej ziemi. Jego drużyna to solidne podwaliny do budowy silnej reprezentacji już na eliminacje MŚ w Brazylii. Kto powinien zastąpić Smudę? Opcja zagraniczna nie jest dobra, jeśli działa na takich zasadach, jak Leo Beenhakker. Dlatego postawiłbym na polskiego trenera. Nazwiska kandydata nie wymienię, gdyż jeszcze się nad tym nie zastanawiałem, ale uważam, że każdy dobry polski szkoleniowiec uważnie obserwował pracę Franciszka Smudy i wie jakie ten fachowiec popełniał błędy, co należy poprawić. Polak szybciej zareaguje, niż przybysz z zewnątrz. Najważniejsze, by zastępca Smudy zrobił z tym zespołem krok do przodu. Ja pamiętam takie sytuacje, gdy w Liverpool był na dnie Premier League, ale przyszedł Gerard Houllier i zrobił z zespołem dwa kroki do przodu. Zdobył Puchar UEFA i Superpuchar Europy, ale nie potrafił zrobić kolejnego kroku naprzód - sukcesu w Lidze Mistrzów. Dlatego przyszedł Rafa Benitez i wygrał Ligę Mistrzów dla "The Reds". My w reprezentacji Polski potrzebujemy również kontynuatora, a nie takiego trenera, który zburzy wszystko, co zbudował Smuda. W przeciwnym razie, za dwa lata będziemy analizować przyczyny porażki w eliminacjach do mistrzostw świata. Na razie dominuje w narodzie smutek, ale pamiętajmy, że Euro 2012 jeszcze się nie kończy. Ono trwa i wkracza w decydującą fazę. Każdy z nas może kibicować komu zechce - czy Czechom, czy Hiszpanom, czy komuś innemu. Wielu Polaków kibicowała Czechom pod nieobecność naszej reprezentacji we Wrocławiu, wywarliśmy na naszych południowych sąsiadach bardzo pozytywne wrażenie.