"Dostałem dobre podanie od Kuby Błaszczykowskiego, minąłem bramkarza i strzeliłem do pustej bramki. Nie wypadało zmarnować takiej sytuacji. Szkoda tylko, że po przerwie nie wykorzystałem kilku innych okazji. Kiedy ostatni raz tak pudłowałem? Czasami zdarza mi się to w meczach klubowych" - przyznał samokrytycznie Jeleń, który w drugiej połowie rzeczywiście mógł kilka razy podwyższyć prowadzenie "Biało-czerwonych". Strzelał jednak wprost w bramkarza Andrija Piatowa lub niecelnie, nawet z odległości kilku metrów. "Gdybyśmy wygrali ten mecz, nikt zapewne nie pytałby mnie o zmarnowane sytuacje. Tak bywa... Szkoda straconej w ostatniej minucie bramki, ponieważ po ostatnich słabszych występach bardzo potrzebowaliśmy zwycięstwa" - przyznał zawodnik. "Cały czas musimy czekać na wygraną, na szczęście okazja do poprawienia humorów będzie już w najbliższy wtorek, gdy zagramy w Krakowie z Australią. Ciekawy rywal, zresztą od teraz skupiamy się tylko na tym spotkaniu. Jeśli wygramy, w kolejnych meczach będzie grało nam się znacznie łatwiej" - zakończył Jeleń.