INTERIA.PL: Widać było, że pod względem szybkości ustępujecie Łotyszom, którzy są w trakcie sezonu ligowego. Kamil Grosicki, pomocnik reprezentacji Polski: - I nie ma się co dziwić, jesteśmy na różnych etapach - my ciężko trenujemy, a oni są w trakcie rozgrywek. Gdyby ktoś nie czuł podczas meczu z Łotwą ciężkich treningów, to tak jakby nic na nich nie robił, ale nikt się nie obijał. Każdy czuł, że nogi nie niosą tak jak powinny i dlatego w pewnych momentach brakowało kropki nad "i", dokładnego dogrania piłki, ale idziemy w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że świeżość nie przyjdzie na wakacje, tylko w sam raz na Euro 2012. Nie za dużo musiał się napracować Łukasz Fabiański? - My też wypracowaliśmy swoje sytuacje, a co do postawy Łukasza mogę powiedzieć tyle, że wypada nam się tylko cieszyć, że mamy dobrych bramkarzy. Fabiański spisał się znakomicie. Skąd pomysł na taką asystę prostym podbiciem? Piłka poleciała dokładnie tam, gdzie chciałeś, na głowę Artura Sobiecha. - Miałem dwa wybory: albo próbować kiwać obrońcę, by później kąśliwie uderzyć, albo dorzucić piłkę w pole karne. Wiedziałem, że akurat tylko Artur jest w polu karny, ale udało się dośrodkować tak, by piłka przeszła nad pierwszym obrońcą. Artur spisał się znakomicie - strzelił gola, a z tego jest przecież każdy napastnik rozliczany. Za asystę podziękował mi. Co w szatni powiedział Robert Lewandowski i inni zawodnicy, którzy spotkanie obserwowali z trybun? - Koledzy pogratulowali nam zwycięstwa. Nikt nie narzekał na styl gry, bo wszyscy wiedzą, że ciężko trenowaliśmy. Teraz będziemy to robić już całą grupą i łapać świeżość. Mamy jeszcze trochę dni pracy, ale ja czuję się dobrze, jestem pewny siebie. Brakuje ci tylko strzelonego gola, a w meczu z Łotwą miałem okazję. - Chciałem się wpisać na listę strzelców, może aż za bardzo i pewnie dlatego nie wyszło. Jestem jednak spokojny - z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Mam nadzieję, że po moich strzała bramki będą w tych najważniejszych meczach. Trener Smuda pokrzykiwał na was podczas meczu, a co było w szatni? - Trener podziękował za walkę. Na gorąco nigdy nie krytykuje, robi to dopiero podczas analiz. Trener oczekuje zbieranie piłek w środku pola, dogrywania ich do boku i to wykorzystaliśmy. Były też pewnie błędy, ale na pewno trener z nami je przeanalizuje i powie co źle robiliśmy. Przyzwyczailiśmy się już do tego, że trener Smuda żyje podczas meczu, podpowiada nam, można nawet powiedzieć, że jest naszym dwunastym zawodnikiem.