Ponieważ tak bardzo się od siebie różnią fizycznie, można porównać ich do popularnych komików Stana Laurela (chudy) i Olivera Hardy'ego (gruby), w Polsce znanych jako Flip i Flap. Dowcipów na temat Rasiaka było swego czasu więcej niż drzew w niejednym lesie. Zadziałało to jak kula śnieżna, której masa potraja się przy każdym obrocie. Ktoś złośliwy nazwał napastnika reprezentacji "Drewnialdo", czy "Drewninho", a potem przez kibicowską Polskę przetoczyła się fala. Powstały wiersze, piosenki, kawały, filmiki na Youtube - wyśmiewające gracza uznawanego za dyżurną ofermę w naszej piłce. Skala zjawiska stała się niespotykana, przede wszystkim ze względu na rosnący dostęp do Internetu. Każdy mógł osobiście "Dyrekcji Lasów Państwowych pogratulować Rasiaka". Dla większości ludzi znających się na piłce ta swoista "antyrasiakomania" była nieuzasadniona i niesprawiedliwa. Były piłkarz Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski mierzy 192 cm, więc to naturalne, że nie ma sprawności, koordynacji i gibkości Leo Messiego. W swojej karierze klubowej Rasiak zdobył jednak ponad sto goli, w reprezentacji 8 w 37 meczach. Przez sześć lat utrzymał się w futbolu angielskim, miał nawet chwilę wzlotu w sezonie 2005-2006, gdy w ostatnim dniu okna transferowego kupił go Tottenham. Nie zdołał się jednak przebić w Premier League, nie strzelił bramki dla "Spurs", zawiódł też w Boltonie, gdzie trafił w sezonie 2007-2008. Gole zdobywał wyłącznie w niższych ligach dla Derby, Southampton, Watford i Reading. Rasiak lepszy od Frankowskiego Jego kariera w Anglii była jednak bez porównania bardziej udana, niż Tomasza Frankowskiego, który w sezonie 2006-2007 został kupiony do Wolverhampton, by w 16 spotkaniach nie trafić do siatki ani razu. Ponieważ jednak "Franek" był w Polsce powszechnie lubiany, kibice uznali, że angielska Championship to nie miejsce dla piłkarza inteligentnego, ale dla takich "drwali" jak Rasiak. Faktycznie Wolves to jedyny klub w karierze Frankowskiego, gdzie wielki mały napastnik nie zdobył bramki. Poza tym strzelał dla wszystkich swoich drużyn, we Francji, Japonii, Hiszpanii i USA. Prawdziwym królem był i nadal jest jednak wyłącznie w lidze polskiej, gdzie uzbierał tyle goli, ile legendarny Włodzimierz Lubański. Są dziś ex aequo na czwartym miejscu listy wszech czasów. Drogi Rasiaka i Frankowskiego skrzyżowały się w kadrze Pawła Janasa, choć obaj debiutowali w niej wcześniej, Rasiak u Jerzego Engela, Frankowski nawet u Janusza Wójcika. To Engel był jednak twórcą teorii, że "Franek" nie nadaje się do reprezentacji ze względu na słabe warunki fizyczne. Tymczasem instynkt, inteligencja i bystrość umysłu napastnika mierzącego 172 cm pozwoliły mu przebić się na wysoki poziom. Maciej Szczęsny, który zdobywał mistrzostwo Polski w czterech klubach otwarcie przyznawał się do kompleksu Frankowskiego. Posłuchaj piosenki skomponowanej dla Grzegorza Rasiaka: Podziw zamienił się w miłość Dziś "Franek" to w polskiej lidze instytucja. Czas obszedł się z nim łagodnie, niedawno zbliżając się do 37. urodzin został czwarty raz królem strzelców Ekstraklasy. Grając w skromnej Jagiellonii Białystok, bo już dwa i pół roku wcześniej szefowie Wisły Kraków i innych ligowych potęg uznali go za emeryta. W Białymstoku też bywał już czasem rezerwowym, ale dziś znów od niego zaczyna się ustalanie składu. W dziewięciu meczach tego sezonu zdobył osiem goli i jest drugi w klasyfikacji strzelców otoczony przez obcokrajowców (Rudnewia i Bitona). Naturalny podziw kibiców dla Frankowskiego zmienił się w miłość już w 2006 roku kiedy Janas nie zabrał go na mundial do Niemiec. "Franek" zdobył w eliminacjach siedem goli, bez niego nie byłoby awansu, tymczasem selekcjoner, który wziął go do drużyny ze względu na presję mediów, postanowił, że w finałach mistrzostw świata najskuteczniejszy gracz jego zespołu mu się nie przyda. Powołał za to Rasiaka, który nigdy nie zdobył gola w spotkaniu o punkty. Jeśli chodzi o popularność i "sympatię" fanów selekcjoner zrobił mu tym wilczą przysługę. Sześć lat temu Frankowski i Rasiak grając w ataku reprezentacji Polski wygrali w Kijowie towarzyski Turniej im Łobanowskiego. Rasiak został tam nawet królem strzelców. Ostatnią reprezentacyjną szansę obaj dostali od Leo Beenhakkera, ale ani jeden, ani drugi u Holendra się nie przebił. Teraz, po raz pierwszy spotykają się w jednym klubie mając razem prawie 70 lat. Będzie to duet dość osobliwy - byłego narodowego bohatera z antybohaterem. Zdobyli w polskiej lidze więcej goli niż wszystkie inne pary napastników razem wzięte. I zapewne strzelać będą nadal. Kto liczy na piłkarski Kabaret Starszych Panów, ten się raczej zawiedzie. Zobacz Flipa i Flapa w komedii: Byka za rogi: