Mamy świetnych bramkarzy (na Euro Boruc, a teraz Fabiański), znakomitego pomocnika Błaszczykowskiego i długo długo nic - tak w skrócie wygląda nowa kadra Leo. Atakujemy bez składu, bronimy się bez ładu. Z taką grą nie pojedziemy na mundial do RPA, ale Holender nie raz już potwierdzał, że potrafi ekipę odmienić, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Teraz będzie musiał to zrobić. Leo Beenhakker zaskoczył ustawieniem ataku. Łukasz Piszczek zdawał się mieć mniej szans na grę, niż Marek Saganowski, a nawet Robert Lewandowski. Zawodnik Herthy Berlin walczył o piłkę, próbował gry tyłem do bramki. Wychodziło mu to różnie. Na pewno nie wygrywał tak łatwo pojedynków z rywalami, jak czynili to Jacek Krzynówek, czy Jakub Błaszczykowski. Właśnie po podaniu Kuby do "Krzynka" mieliśmy rzut karny już w 17. min meczu. Pan Jacek nawinął Roberta Korena, a ten spowodował upadek Polaka. Niektórzy twierdzili, że Słoweniec trafił najpierw w piłkę, a dopiero później w nogi Krzyżówka. Z karnego ze stoickim spokojem w prawy róg posłał piłkę Michał Żewłakow. Również "Żewłak" miał udział przy golu dla Słoweńców. Zawiedli wówczas obaj stoperzy, nie zdążył z asekuracją Marcin Wasilewski, ani żaden ze środkowych pomocników. Wykorzystał to Novaković, który z lewej strony zagrał w pole karne do groźnego Dedicia, którego strzał z pierwszej piłki w długu róg dał przyjezdnym wyrównanie. Mogło ono paść już sześć minut wcześniej, jednak Łukasz Fabiański wykazał się refleksem, powstrzymując osamotnionego Dedicia (fakt, że miał ostry kąt, ale był sam jak palec). Polska defensywa dostała w sumie trzy ostrzeżenia i nie pomogło. Straciła gola bardzo łatwo. Gorzej, że tuż po przerwie mogła stracić drugiego, ale zmierzającą do pustej bramki piłkę po strzale Dedicia niemal z linii bramkowej wybił Wasilewski. Leo wymienił defensywnego pomocnika (Bandrowski za Murawskiego), a później stopera (Jop za Bosackiego), ale naszym problemem nie był tylko skuteczny odbiór piłki. Fatalnie wyglądaliśmy w konstrukcji ataków. W drugiej połowie nasze akcje sprowadzały się do solowych wypadów Błaszczykowskiego. Roger był daleki od formy, jaką prezentował na Euro, Piszczek był bezproduktywny, a Krzynówek opadł z sił. Nic nie pomagał zabieg stosowany przez Leo ze zmianą stron skrzydłowych. Jeśli nie masz prądu, to nie pojedziesz nawet na prawej flance. Wobec takiego obrazu gry nic dziwnego, że już od 55. min publiczność domagała się wpuszczenia Ebiego Smolarka. Później coraz częściej rozlegały się gwizdy. To była woda na słoweński młyn. Goście zwęszyli szansę na wywiezienie z Wrocławia pełnej puli. I byli blisko osiągnięcia tego celu, lecz - na nasze szczęście - po rzucie rożnym głową chybił Cesar (70. min). Strzał był na tyle mocny, że Fabiański nie miałby szans na skuteczną interwencję. Biało-czerwoni przechodzili największe emocje 10 minut przed końcem, gdy z kontrą sunął na bramkę rywali Kuba. Pomocnik Borussi wpadł już nawet w pole karne, ale tam za mocno wypuścił sobie piłkę, przez co zdołał oddać tylko słaby i niecelny strzał. O wiele groźniejsze było jego uderzenie z lewej nogi po rajdzie z 48. min. Piłkę z trudem złapał Samir Handanović. Do końca nic już nie wskóraliśmy. Graliśmy tak słabo, że gwizdy po meczu nikogo nie dziwiły. Polska - Słowenia 1:1 (1:1) Bramki - Żewłakow (18. z karnego po faulu Korena na Krzynówku) - Dedić (36. z podania Novakovicia). Polska: Fabiański - Wasilewski, Bosacki (49. Jop), Żewłakow, Kowalczyk - Błaszczykowski, Lewandowski, Murawski (46. Bandrowski), Roger (72. Saganowski), Krzynówek - Piszczek. Słowenia: Handanović - Ilić, Suler, Cesar, Breczko - Sisić, Koren, Komac (85. Zlogar), Kirm (71. Birsa) - Novaković, Dedić (90. Matić). Sędziował Kristinn Jakobsson z Islandii. Żółte kartki: Kowalczyk, Saganowski - Breczko, Komac, Koren, Dedić. Widzów: 8 tys. Michał Białoński, Wrocław *** Zobacz minutowy zapis spotkania!