Euforia na Stadionie Narodowym po meczu z Rosją była niesamowita, odniosłem wrażenie, że nie miała końca. Mieliśmy wielkie obawy co do tego spotkania. Po remisie z Grecją było wiele kontrowersji, opinii, pojawił się nastrój głębokiego rozczarowania, że nie udało się wygrać meczu, w którym przeważaliśmy. Wszyscy doskonale wiedzieli, jak Rosja gra, jakie ma atuty. Przed meczem mało kto obstawiał pozytywny wynik dla naszego zespołu. Każdy stawiał w roli zdecydowanego faworyta Rosję. Myślę, że to było bardzo dobre dla nas. Startując z pozycji kopciuszka jesteśmy zmotywowani, bo nie musimy prowadzić gry. Drużyna Smudy - bardzo dobrze ustawiona pod względem taktycznym - świetnie wykorzystała to, że nie jest faworytem. Z Grecją cała Polska chciała zwycięstwa Polaków i to kilkubramkowego, a z Rosją wielu mówiło, że będzie ciężko. Tymczasem ten remis z Grecją dawał nam wiele. Dzięki niemu mieliśmy chociażby komfort przed spotkaniem ze "Sborną", że gdyby nam nawet w nim nie poszło, to w kontekście awansu najważniejszy i tak miał być mecz z Czechami w sobotę we Wrocławiu. Co ważne, w starciu z Rosją udało się podnieść morale zespołu, wzrosło też morale trenera, a i wiara kibiców wreszcie została wynagrodzona. Kibice pokazali swą moc na Stadionie Narodowym i to ich bardzo głośne wsparcie niejako dodało drużynie drugiego oddechu wtedy, gdy to było konieczne - około 75. minuty. Tak właśnie kibicuje się w Anglii, gdzie stadiony nie milkną do samego końca, a dzięki temu dużo goli pada właśnie w samych końcówkach. To była wielka moc Stadionu Narodowego. Siedziałem na trybunach, więc mogę śmiało porównać, że doping podczas meczu z Rosją był jeszcze głośniejszy niż podczas inauguracyjnego spotkania z Grekami. Publiczność była niesamowicie ożywiona, pobudzona, nawet wtedy, gdy przegrywaliśmy. Olbrzymie wsparcie dla zespołu naszych kibiców to jeden z atutów naszej drużyny przed spotkaniem z Czechami we Wrocławiu. "Kibice są dwunastym zawodnikiem" - mówimy często i według mnie tym razem nie będzie to nic nie znaczący slogan. Chciałem jeszcze powiedzieć Wam dwa-trzy słowa na temat gry naszego zespołu w spotkaniu z Rosją. Franciszek Smuda bardzo dobrze ustawił zespół taktycznie. Widział ofensywną siłę "Sbornej", dlatego trafnie zrobił wstawiając trzech defensywnych pomocników do środka boiska. Z jednej strony to ograniczyło naszą siłę ataku, ale z drugiej oznaczało skuteczną zaporę przed ofensywą Rosjan. Ważne też, że po bokach obronę wspierali Kuba Błaszczykowski, Ludo Obraniak, a Robert Lewandowski bardzo absorbował uwagę trójki-czwórki Rosjan. O tak ustawiony polski zespół ataki Rosjan rozbijały się niczym woda morska o falochron. Godne pochwały są też stałe fragmenty w wykonaniu naszego zespołu. Wcześniej słyszeliśmy przecież tyle zarzutów, że one nie funkcjonują należycie. Tymczasem ze samych stałych fragmentów gry mogliśmy Rosjanom strzelić ze cztery gole i nie mogliby mieć żadnych pretensji! Mamy wysokich zawodników - Boenischa, "Wasyla", Perquisa, czy Piszczka - oni wzbudzają strach i szacunek u rywali. To można wykorzystywać w dalszej części turnieju. Z przyjemnością chwalę naszą reprezentację, ale muszę też podkreślić, że robota nie została jeszcze skończona. Turnieje takie, jak mistrzostwa Europy mają to do siebie, że im lepiej nasza kadra gra, tym większa spoczywa na tobie odpowiedzialność i presja. Wierzę, że nasz zespół rozkręcający się z meczu na mecz, poradzi sobie z nią! Kilka zdań o atmosferze na turnieju i wokół niego. To, co się działo przed meczem na ulicach Warszawy, to jedno, a to, co było w trakcie meczu to na szczęście drugie, nie mające na szczęście nic wspólnego z tymi burdami. Przede wszystkim mecz Polska - Rosja na Stadionie Narodowym był wielkim świętem sportowym! Panowała atmosfera radości, przyjaźni, szacunku i tolerancji. Właśnie dla takich wartości wymyślono piłkę nożną. Jerzy Dudek