Po latach wielkich sukcesów we Włoszech i Hiszpanii Fabio Capello posmakował w końcu klęski w Anglii. W cztery lata na Wyspach nie nauczył się nawet języka, co łatwo zrozumieć w przypadku 65-letniego człowieka. W kłótni z angielską federacją poszło o opaskę kapitańską dla Johna Terry'ego, czyli o to samo, o co wielkie futbolowe imperium spierało się też przed mundialem w RPA. Wtedy stoper Chelsea miał romans z dziewczyną kolegi z kadry Wayne'a Bridge'a, teraz znieważył rasistowskimi odzywkami Antona Ferdinanda. Brata kumpla z kadry Rio, tego samego, który miał zastąpić Terry'ego w roli kapitana na afrykańskim turnieju. Nie zastąpił, bo nie pojechał. Doznał kontuzji. Z wielkiego przełomu w RPA wyszło fiasko Jak pamiętamy, mistrzostwa w RPA miały być dla zbolałego imperium historycznym przełomem. Mentalność zwycięzcy Włocha nie spłynęła jednak na najjaśniejsze gwiazdy Premier League. W klubach osiągają wszystko, w kadrze plączą im się nogi, jakby przed wyjściem na boisko z uporem maniaka lewego buta wsuwali na prawą stopę. To zapewne z nadmiernej gorliwości i paraliżującej woli zwyciężania na chwałę Królowej. Kiedyś w jednym z wywiadów o tym swoistym rozdarciu duszy reprezentanta Anglii opowiadał największy milczek wśród piłkarzy Paul Scholes. Gracz United przedwcześnie rzucił koszulkę drużyny narodowej, nie mogąc znieść braku elementarnej ambicji kolegów. Osiem mln euro w rok - rekordowa pensja! Dlatego myślę, że Capello, mimo iż stracił posadę, nie ma krzywdy. Był przez cztery lata najlepiej zarabiającym selekcjonerem w historii piłki, co pozwoliło mu wzbogacić się o 32 mln euro. Przy tym po Steve McClarenie, który wraz z drużyną gwiazd poległ w eliminacjach Euro 2008, wymagania były minimalne. I rzeczywiście: Anglicy zakwalifikowali się do mundialu 2010 w takim stylu, że na więcej nie mieli siły. W RPA skończyło się na jednym zwycięstwie, ale gwiazdy najlepszej ligi świata wracały do domu z tarczą, ze względu na błąd sędziowski przy golu Franka Lamparda wypaczający wynik starcia z Niemcami. Efekt był tak dobry, że FA przedłużyła kontrakt z Capello na kolejne dwa lata, w skutek czego następne eliminacje znów zostały przez imperium wygrane. Co więcej, na dobę przed startem mundialu w RPA Capello nie wiedział, kogo wystawić do bramki. Teraz ma pewniaka Joe Harta z Manchesteru City. Dwa lata temu musiał puścić w bój nieśmiertelnego Emile'a Heskey'a, napastnika, który w 62 występach dla Imperium trafił do siatki aż siedem razy. Teraz są Daniel Sturridge z Chelsea i Danny Welbeck z Manchesteru United pozwalający wierzyć, że nawet bez zdyskwalifikowanego na dwa mecze Wayne'a Rooneya da się przetrwać, a może nawet powalczyć o wyjście z grupy. Wszystko zależy od tego, czego starsi reprezentanci Imperium zechcą nauczyć młodych. Jeśli tego, o czym wspominał mrukowaty Scholes, nawet Capello nic by na to nie poradził. Zabytki Krakowa będą dla nich natchnieniem? Dość ironii. Angielski futbol ma taki potencjał, że normalnemu śmiertelnikowi trudno uwierzyć w tę niewiarygodną serię porażek. Raczej jest ona czymś przypadkowym, co jak u Hiszpanów wcześniej, czy później musi się skończyć. Mogło się to stać pod wodzą Capello, a może przy Harrym Redknappie, o którego publicznie dopominają się gwiazdy Manchesteru United Wayne Rooney i Rio Ferdinad. Wiadomo: Redknapp zna angielski nawet trochę lepiej od Capello, lepiej pojmuje też odpowiedzialność tych, którzy wychodzą na boisko ku chwale imperium. A może zabytki Krakowa natchną gwiazdy Premier League? Tak jak natchnęły dziesiątki tysięcy angielskich turystów zjeżdżających pod Wawel na tanie piwo. Jeśli przełom się dokona, Redknapp dostanie od królowej tytuł szlachecki. A jeśli się nie uda, to co? Przecież od ponad 40 lat prawie nic się nie udaje. A poza tym tuż po Euro 2012 zaczną się eliminacje do brazylijskiego mundialu. W nich imperium spotka się z Polakami, jedynymi, którzy od 39 lat z Anglikami nie wygrali. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego