Na jednym z ostatnich treningów Greków największą gwiazdą nie był wcale Georgios Samaras, ani Theofanis Gekas, tylko popularny nie tylko w ich kraju piosenkarz Sakis Ruwas (z angielska pisany też jako Rouvas). Ruwas odwiedził reprezentację i pograł z zawodnikami w piłkę, poprowadził nawet fragment treningu. Sam w przeszłości był sportowcem, więc bieganie nie jest mu obce, choć niekoniecznie za piłką. Ruwas w młodości chciał pójść w ślady swego idola - Siergieja Bubki i sam się parał skakaniem o tyczce. Jego rekord życiowy to 4.17 m. Później, ze znacznie większymi sukcesami, zajął się śpiewaniem. Piosenkarz regularnie towarzyszy piłkarzom Fernando Santosa, gdyż współpracuje z Adidasem, który zaopatruje grecką reprezentację w sprzęt sportowy. Grecy na razie spokojnie trenują, ale już w sobotę w Austrii zmierzą się w meczu kontrolnym ze Słowenią. Można odnieść wrażenie, że w Polsce reprezentację Grecji traktujemy jak chłopców do bicia w grupie A. Owszem, Rosję szanujemy, uważamy ją za faworyta, Czesi z Petrem Czechem i Tomaszem Rosickym na każdym zrobią wrażenie, ale Grecja? Na nikim nie wywiera większego wrażenia. Na szczęście, ekipy Fernando Santosa nbie lekceważą nasi piłkarze. - Jestem jak najdalej od tego, by Greków nazwać chłopcami do bicia - powiedział mi w Lienzu Grzegorz Wojtkowiak. - To bardzo dobra drużyna, zresztą cała nasza grupa jest wyrównana. Mecze będą na styku, będziemy musieli być maksymalnie skoncentrowani.