"Broziu" nie ukrywał po spotkaniu, że trudy okresu przygotowawczego odbiły się na postawie drużyny w sobotnim meczu. - To jest okres przygotowawczy. Brakuje szybkości, skoczności, wydolności także doskonale o tym wiedzieliśmy. Cały tydzień pracowaliśmy ciężko, więc trudno było mówić o wielkim meczu. Jednak nie ma co ukrywać - chcieliśmy go wygrać - skomentował 25-letni snajper. Brożek nie ma najlepszego zdania o litewskich rywala, których styl określił bardzo charakterystycznie. - Przez pewien moment miałem wrażenie, że graliśmy z rugbistami - przyznał. Nie zgodził się też z opinią, że to Litwini osiągnęli w tym spotkaniu przewagę. - Z boiska inaczej to wyglądało. To my próbowaliśmy rozgrywać akcję, a oni jedyne na czym się koncentrowali to długie piłki i stałe fragmenty gry. W końcu przyniosło im to bramkę. Nie był to wielki mecz, ale przyjdzie środa i przyjadą koledzy z zagranicy i będzie lepiej - ocenił Brożek. Zawodnik unikał oceny ligowców, którzy stanowili w sparingu reprezentację Polski. - Ja jestem od grania. Zapytajcie trenera Beenhakkera kogo widzi. Spotkaliśmy się po raz pierwszy w takim zestawieniu, więc trudno o zrozumienie na boisku - powiedział. Gol z Litwą był dla Brożka trzecim trafieniem w narodowych barwach, więc nie dziwi radość napastnika. - Każdy gol w kadrze mnie cieszy, bo nie mam ich za wiele - przyznał szczerze. Brożek śmiał się z sytuacji z drugiej połowy, gdy przypadkowo nadepnął go Łukasz Garguła, który od lata będzie jego klubowym partnerem w Wiśle. - Będzie duży guz. Już to czuję - stwierdził z uśmiechem. - To dziwne, bo Łukasz gra w pomocy, a ja w ataku - tymi słowy skwitował opinię, że to początek walki Garguły o miejsce w składzie "Białej Gwiazdy".