Z Arielem Borysiukiem rozmawialiśmy po zwycięskim dla reprezentacji Polski spotkaniu z Wybrzeżem Kości Słoniowej. 21-letni pomocnik Legii Warszawa w starciu z afrykańskim zespołem zadebiutował w narodowej kadrze, a na boisku spędził sześć minut. Borysiuk zastąpił w końcówce meczu bohatera spotkania Roberta Lewandowskiego, który zdobył dwie bramki. Po końcowym gwizdku sędziego Borysiuk opowiedział "na gorąco" o swoich wrażeniach z debiutu w reprezentacji. INTERIA.PL: Ariel, udało się zrealizować to, o czym marzyłeś. Jak się czujesz po debiucie? - Jestem bardzo zadowolony, że udało się zadebiutować i to od razu w szczęśliwym, wygranym meczu. Wszedłem na murawę, gdy wynik był już ustalony, ale to wcale nie umniejsza mojej radości. Po tych wszystkich problemach i ciosach, jakie w ostatnim czasie spadły na kadrę bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz i cała drużyna jest naprawdę szczęśliwa, że pokonaliśmy Wybrzeże Kości Słoniowej tak zdecydowanie. Nie trzęsły ci się trochę łydki? Yaya Toure, Cheick Tiote, czy Romaric to nie są piłkarze, których łatwo ograć. - Nie obawiałem się starć z piłkarzami rywali, chociaż to rzeczywiście wielkie gwiazdy, które grają w znakomitych europejskich klubach. Łokciem dostałem parę razy, ale nie zamierzam narzekać, bo byłem na boisku naprawdę krótko i pewnie kolegom dostało się więcej (śmiech). Wymieniłeś się z kimś koszulką? - O nie, koszulkę z tego meczu zostawiam sobie na pamiątkę. Od dziś będzie zajmować w mojej garderobie honorowe miejsce! No i mam nadzieję, że ten pierwszy raz, kiedy zagrałem z orzełkiem na piersi nie będzie ostatnim. Rozmawiał w Poznaniu Bartosz Barnaś