INTERIA.PL: Pański przyjaciel z szatni Juventusu Cesare Prandelli, który jest selekcjonerem Italii, dzwonił już z pytaniem: "Słuchaj Zibi, co to jest ta reprezentacja Polski, jak ją rozgryźć i czego się spodziewać po Smudzie"? Zbigniew Boniek: Nie miałem takiego telefonu. Włosi mnie nigdy o takie sprawy nie pytają, bo wiedzą, że chociaż żyję wśród nich, to jestem Polakiem i Polski nigdy bym nie zdradził. Nawet w banalnych sprawach piłkarskich. Będę współpracował z Włochami, ale tylko w komentowaniu meczu. Telewizja RAI mnie o to poprosiła, na stadionie we Wrocławiu będę jej gościem. Podczas trwania takiego studia mówi się tylko ogólnikami. Włosi wiedzą, że o szczegóły gry Polaków, o tajniki, których zdradzenie mogłyby im pomóc w odniesieniu zwycięstwa nie mają mnie co pytać, bo choć mam z nimi w znakomite układy, koleżeńskie, sympatyczne, to jestem Polakiem i kibicuję naszej reprezentacji. Nawet wtedy, gdy gra w koszulkach bez Orła. Zatem Zibi Boniek - jak pana nazywają nie będzie ich przedmeczowym szpiegiem? - Nie ma na to szans. Wiedzą, że ja bym się nie tylko im, ale nikomu innemu nie sprzedał. Wracając do sprawy braku Białego Orła na koszulkach naszych piłkarzy, PZPN zafundował nam kolejną niespodziankę. Niedawno mieliśmy stroje narodowe w kolorze granatowym, a teraz przyszła pora na te bez godła Polski. Rzecz jasna, niezadowolenie wśród kibiców względem związku urosło jeszcze bardziej. Przy okazji dostaje się firmie Nike, którą fani chcą bojkotować, jako że to ona wyprodukowała te koszulki. Jak na 211 dni przed startem Euro 2012, to niezłe zamieszanie. - Warto by uporządkować tę sprawę. Przede wszystkim Nike nie ma z tym nic wspólnego. Jest tylko dostawcą sprzętu i w sposób profesjonalny zrobiło prezentację koszulki. To jedna z pierwszych prezentacji oficjalnej koszulki drużyny, która będzie grała w finałach, wykonana z wielkim wyprzedzeniem. Dlatego trzeba Nike'owi pogratulować. Natomiast wzór, kolorystyka, logo na strojach zostały umieszczone takie, jakie im ktoś polecił. Dlatego nie wydaje mi się, by zniknięcie z trykotów Orła Białego było winą Nike. Wiem jednak, że cała ta akcja może się Nike'owi odbić czkawką. Niezadowolenie społeczne kibiców jest wielkie i cel biznesowy, jaki przyświecał firmie - sprzedanie dużej ilości koszulek, a przecież po to je tak wcześnie wypuszczono, może nie być zrealizowany. Rodzi się poważna wątpliwość, czy kibice zechcą kupować takie koszulki, czy będą woleli inne, z Orłem. Co ma w sobie Cesare Prandelli, że tak szybko odmienił reprezentację Włoch, że w wielkim stylu wygrał eliminacje do Euro 2012, nie ponosząc żadnej porażki, ze stosunkiem bramek 26-2? - Przy drugim podejściu do reprezentacji trenera Marcello Lippiego, nie wszystkie rzeczy się poukładały należycie, ale już wtedy wiedziałem, że Włosi znowu wrócą do gry, bo mają niesamowity potencjał. W Italii jest wielu młodych, zdolnych piłkarzy, a Prandelli potrafił do nich dotrzeć, potrafił poukładać drużynę na tyle, że prezentuje się ona bardzo solidnie. Ta drużyna się Włochom podoba, cieszy się dużą popularnością. Cesare przygotował mieszankę młodych zawodników z trzema-czterema starszymi, doświadczonymi. Pamiętajmy, że na każdej dużej imprezie Włosi są faworytami i na Euro 2012 też tak będzie. Nie zawsze udaje im się wygrywać, ale są zespołem silnym i niebezpiecznym. Przeciwko Polsce Prandelli ma zagrać podobno systemem 4-3-3 z trójką: Montolivo, Pazzini, Balotelli z przodu. Eliminacje wygrał jednak dzięki temu, że przestawił drużynę z gry jednym napastnikiem na atakowanie dwoma. - Taktyka na pewno była ważnym elementem układanki Prandellego, ale najważniejszą jednak umiejętność przekonania piłkarzy do swych pomysłów, dotarcia do nich. Widać, że ci chłopcy w reprezentacji grają z wielką ochotą, panuje w ekipie bardzo duża rywalizacja. To wszystko powoduje, że kto nie przychodzi do kadry, kto w niej nie gra, ten ma bardzo dobre występy. Jak pan wspomina Prandellego z szatni Juventusu? Był już wtedy charyzmatyczny, miał cechy przywódcze? - U nas wtedy Cesare był zawodnikiem rezerwowym, który mógł wejść za defensywnego pomocnika, ale wbrew temu w szatni miał dosyć mocną pozycję. A to dzięki swojej pogodzie ducha, inteligencji, opanowaniu. Tak, już wtedy było widać, że to jest materiał na dobrego trenera. Czy budowana w pocie czoła obrona reprezentacji Polski będzie w stanie się przeciwstawić atakowi, w którym się znajdzie będący w świetnej formie Balotelli? - Faktycznie, ten mecz będzie dla naszych piłkarzy dobrym papierkiem lakmusowym. Zaczyna się okres sprawdzianów, które trenerowi Smudzie i całej reprezentacji mogą dać wiele odpowiedzi. Tym razem przeciwnik jest trudny, z najwyższej półki, ale nie z gatunku tych nie do pokonania. Kilka lat temu, również w listopadzie graliśmy z Włochami w Warszawie i wygraliśmy 3-1. Tym razem również każdy wynik jest możliwy i chociaż Włosi są faworytami, nasi reprezentanci mogą swoje ugrać. Czego pan się spodziewa po ekipie Smudy? Chce pan widzieć zalążek zespołu, który da nam nadzieję na dobry wynik na Euro 2012, czy oczekuje pan remisu, bądź zwycięstwa? - Jestem bardzo ciekaw obejrzenia stadionu we Wrocławiu, mam też nadzieję obejrzeć dobre spotkanie z dobrą postawą Polaków i korzystnym wynikiem. Szkoda, że zagrają bez Orzełków na piersi, ale co zrobić - na razie tak ich stroje wyglądają, a jak będzie w przyszłości, to zobaczymy. Furorę w naszej reprezentacji i w Bundeslidze robi Robert Lewandowski. Wbrew temu, że "Lewy" wygryzł ze składu Borussii Lukasa Barriosa niezbyt wcześnie jest jednak wymieniany jednym tchem u boku takich nazwisk jak Boniek właśnie, Lato, czy Szarmach? - Podchodzę do tego chłopaka z wielką sympatią i z całego serca życzę mu, żeby szedł w ślady nas wszystkich, których pan wymienił. Niech osiągnie podobne sukcesy! Nie sądzę też, aby takie porównania mogły mu zawrócić w głowie. Lewandowskiemu "sodówka" nie grozi. To chłopak ułożony, inteligentny, spokojny. Pokonuje sprawnie szczebelki swojej kariery. Zmieniając temat, przewidział pan, że Robert Maaskant zabierze swój rower z Wisły i tyle go zobaczymy. Nie zaskoczyło jednak pana, że Wisła nie miała gotowego następcy Maaskanta, tylko powierzyła zespół jego asystentowi? - Akurat w tym wypadku zgadzam się z Maaskantem. Zwolnienie go było decyzją podjętą bardziej pod wpływem emocji, niż chłodnej, popartej faktami analizy. Gdyby Holender poprowadził drużynę w sześciu pozostałych do końca roku meczach, to nic wielkiego by się nie stało. Właściciel i zarząd w Wiśle zdecydowali jednak inaczej - takie ich święte prawo! W piłce to normalne. Zapraszamy na relację na żywo z meczu Polska - Włochy!