W sobotę Czesi wygrali we Wrocławiu z Polską 1-0 i awansowali do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Trener przyznał, że ogromny wpływ na końcowy sukces miała bardzo dobra gra linii pomocy oraz fakt, że udało się upilnować bardzo groźnych polskich zawodników, którzy grali na prawej stronie boiska. - Polacy mają naprawdę dobrą drużynę, ale wczoraj nie zagrali swojego najlepszego spotkania. My graliśmy jako zespół i daliśmy z siebie wszystko. Bardzo chciałbym, aby do ćwierćfinału razem z nami awansowali także Polacy, ale niestety tym razem nie było to możliwe. Mam jednak nadzieję, że Polscy kibice nadal będą nas wspierać - mówił trener. Oceniając spotkanie Bilek przyznał, że wpływ na jego wynik mogła mieć także olbrzymia presja towarzysząca obu drużynom. - My jednak pod presją jesteśmy niemal bezustannie od ponad dwóch lat i to chyba była nasza przewaga, bo umiemy sobie z tym radzić. Polacy nie musieli grać w kwalifikacjach, nie mieli więc szansy się do tego przyzwyczaić - dodał. Po meczu czeski zespół w asyście policji wrócił do hotelu i po krótkim odpoczynku drużyna wraz z trenerami przeszła na kolację do pobliskiego Teatru Lalek, gdzie znajduje się tzw. "Dom Czeski". - Wielkiej fety nie było. Wypiliśmy kilka piw, cześć zawodników położyła się spać wcześniej, inni posiedzieli troszkę dłużej. Teraz gdy awansowaliśmy nie możemy podejść do kolejnego meczu z myślą o przegranej. Przed nami wielka szansa na awans do półfinału i czuję wielką motywację w drużynie - zaznaczył Bilek. Pytany o rywali, na których Czesi mogą trafić w ćwierćfinale Bilek odpowiedział, że jeszcze kilka miesięcy temu mówił, że chciałby trafić na Niemców, ale na turnieju ta drużyna spisuje się znakomicie, więc obecnie raczej chciałby tego uniknąć. - Zresztą wszystkie zespoły z grupy B są mocne i trudno powiedzieć, kto byłby moim wymarzonym rywalem. Nie mamy na Ukrainie swoich obserwatorów, ale każde spotkanie bardzo dokładnie przeanalizujemy - zapewnił. W sobotnim meczu w czeskiej drużynie zabrakło kapitana Tomasza Rosicky'ego, który od spotkania z Grecją narzeka na uraz ścięgna Achillesa. Jego występ w ćwierćfinale ciągle stoi pod dużym znakiem zapytania. - Tomasz nie nadawał się do gry w sobotę i ciągle musimy bardzo mocno pracować nad tym, by wrócił do zdrowia. Mamy jeszcze kilka dni i być może się to uda, ale liczymy się także z wariantem, że nie zagra - przyznał trener. W niedzielę zawodnicy mieli dzień wolnego. Do zajęć wrócą w poniedziałek i trening ten będzie otwarty dla publiczności. Na środę zaplanowany został wylot do Warszawy, gdzie dzień później odbędzie się pierwszy mecz ćwierćfinałowy. Swojego rywala Czesi poznają w niedzielę wieczorem. Bezpośrednio po zakończeniu spotkania drużyna samolotem wróci do Wrocławia.