Przypomnijmy, PZPN wymyślił, że wszystkie bilety, jakie zostały na Euro 2012 będzie sprzedawał tylko osobom zarejestrowanym za 32 zł w Klubie Kibica Reprezentacji Polski. Rzecz jasna, biletów będzie tylko 3,5 tys., a fachowcy z piłkarskiej centrali szacowali, że chętnych do ich nabycia będzie … milion! Każdy wpłaci po 32 zł, więc czysty zysk sięgnie ponad 30 mln (część zysków trzeba będzie poświęcić na obsługę i wydanie kart kibica). Karta kibica - rzecz jasna, daje tylko prawo wzięcia udziału w losowaniu biletu, za który trzeba będzie słono zapłacić. Od lipca kartę kibica kupiło już prawie 50 tys. osób, co daje niezłą sumkę - 1,6 mln zł. A to dopiero początek gorączki związanej z Euro 2012. Najważniejsze, że zyski z tej akcji nie wpłyną na konto PZPN, nie powędrują też na rozwój polskiej piłki, czy na szkolenie młodzieży. Oficjalny Klub Kibica Reprezentacji Polski należy do anonimowej spółki Centurion Technologies, a w niej 238 udziałów posiada niejaki Maciej Kulesza, a 80 udziałów jest w rękach luksemburskiego funduszu Equity Liner. Na stronie KKRP pojawił się niedawno list otwarty z podpisami wieloma autorytetów, które namawiają do wspierania reprezentacji Polski. Wśród nich znalazł się dziennikarz Tomasz Lis, który po naszych publikacjach na temat Oficjalnego Klubu Kibica Reprezentacji Polski wycofał się ze wspierania tej inicjatywy. Na antenie radia Tok.fm wszedł nawet w spór z innym sygnatariuszem listu, Tomaszem Wołkiem. "Okazuje się, że ten list - per saldo, stał się formą poparcia dla tak zwanego Klubu Kibica Reprezentacji Polski. Okazuje się, że ostatnia pula biletów będzie rozprowadzona tylko wśród członków tego klubu. Wpisowe 32 zł. Wszystko byłoby fajnie, gdyby na końcu drogi nie okazało się, że stoi za tym sieć spółek. Sprawa śmierdzi na straszną odległość. Ja poparłem reprezentację Polski i w tym sensie nie mam wyrzutów sumienia, natomiast mam wyrzuty sumienia, bo wygląda na to, że wspieranie reprezentacji Polski stało się formą poparcia klubu kibica, a to z kolei coś, co jest - mówiąc językiem z afery hazardowej - klasycznym kręceniem lodów" - podkreślał Lis. Tomasz Wołek stwierdził, że jemu nic nie śmierdzi, a tylko chciał poprzeć reprezentację przed Euro, bo on i inni sygnatariusze listu kochają piłkę. Lis nie dał jednak za wygraną. "Te 32 zł nie powędrują na reprezentację, czy na szkolenie młodzieży i w tym jest problem. To zasilanie prywatnych kont paru panów, więc apeluję do państwa, abyśmy się wszyscy nie dawali robić w konia! Za chwilę wyjdzie, kto stoi za tymi wszystkimi spółkami. Niewątpliwie jest to fundusz inwestycyjny, ktoś tu nieźle zainwestował. Nie mam powodów stwierdzić, że jest to bezprawne, ale z całą pewnością jest obrzydliwe. Jednoznacznie apeluję do kibiców, aby wspierali reprezentację, ale też żeby nie wstępowali do Klubu Kibica Reprezentacji Polski zanim nie wyjaśni się, kto za tym wszystkim stoi. A jak już się wszystko wyjaśni, to myślę, że nikt tam się nie zapisze" - dodał Lis. Rozmawiałem wielokrotnie o tej sprawie ze Zbigniewem Bońkiem i trudno mu odmówić racji, gdy przekonuje, że numery identyfikacyjne członkom klubów kibica powinno się rozdawać za darmo, a związek mógłby zarabiać na sprzedaży pamiątek. Łatwo można wprowadzić system lojalnościowy dla takiego kibica - im więcej wydasz na bilety, pamiątki, tym większy dostaniesz rabat. Ale najprościej skasować na "dzień dobry" 32 zł za nic i udawać, że wszystko jest w porządku.