Boruc to niewątpliwie piłkarski talent. Jeden z największych bramkarskich skarbów polskiego futbolu ostatniego dziesięciolecia. Dorobek ma imponujący: świetne występy w Lidze Mistrzów, gra na mundialu w 2006 i mistrzostwach Europy w 2008 roku. Jego nazwisko łączone było z wielkimi klubami Starego Kontynentu. Rozkochiwał w sobie kibiców klubów, dla których grał, nienawidzili go fani tych ekip, przeciwko którym występował. Jednak nie sposób jednoznacznie go ocenić ani pomylić z kimkolwiek innym. To gość charakterystyczny, wyrazisty, bezczelny, niezwykle pewny siebie. I uwielbia pakować się w tarapaty. Jak mawiają Anglicy: istny troublemaker, po polsku: mąciwoda. - Czy jestem zepsutym człowiekiem? Zepsutą mam tylko siódemkę - odpowiada zawadiacko pytany o swój trudny charakter.14 czerwca 2006 r. Mistrzostwa świata w Niemczech. Polacy grają w Dortmundzie z gospodarzami turnieju. Na trybunach 65 tysięcy widzów, przed telewizorami miliony. W bramce drużyny Pawła Janasa Artur Boruc. Zwija się jak w ukropie po strzałach Miroslava Klose, Lukasa Podolskiego, Michaela Ballacka i spółki. Wydaje się, że tego dnia nikt nie jest w stanie go pokonać. Niestety - w ostatniej minucie spotkania do siatki Polaków z bliska trafia Oliver Neuville. Przegrywamy i odpadamy z turnieju, ale Boruc jest bohaterem. Osobiste gratulacje po meczu składa mu prezydent RP, Lech Kaczyński. Dwa lata później. Turniej Euro 2008. Znów w grupie mamy Niemców, ponadto Austrię i Chorwację. Mistrzostwa kończą się wielką klapą naszej drużyny. Tylko Artur Boruc zbiera pochlebne recenzje. Chwali go Zbigniew Boniek, a prezydent Kaczyński mianuje... "Borubarem". Także trener Chorwatów Slaven Bilić z uznaniem mówi o naszym bramkarzu. Media to właśnie jemu wystawiają najwyższe noty. Jeszcze w trakcie turnieju Boruc dostaje dzień wolnego i leci do Warszawy, by zobaczyć nowo narodzonego syna.Wydaje się, że reprezentacja ma bramkarza na wiele lat. Jednak Boruc sam komplikuje sobie swoją przyszłość w kadrze. Jego kłopoty zaczynają się kilka miesięcy po turnieju w Austrii i Szwajcarii. Po towarzyskim meczu wyjazdowym z Ukrainą we Lwowie bramkarz Celticu wraz z Dariuszem Dudką i Radosławem Majewskim postanawiają zabalować na mieście. Eskapada kończy się bardzo źle dla całej trójki. Po libacji alkoholowej i ekscesach w hotelu wszyscy zostają wykluczeni z reprezentacji Polski. Na piciu podczas zgrupowania się nie kończy. "Daily Record" donosi niebawem, że za nadużywanie alkoholu podczas obozu Celtiku w Holandii polski golkiper otrzymuje karę finansową. Na tym wybryku traci 50 tysięcy funtów. Przeróżne wybryki sportowe i pozasportowe z czasem stają się znakiem rozpoznawczym Boruca. Jednocześnie przynoszą mu sławę "złego chłopca" i komplikują piłkarską karierę. Media, zwłaszcza te brukowe, mają o czym pisać, gdy "Holy Goalie" znów świruje. Czasem jest śmiesznie, tak jak w trakcie meczu towarzyskiego z Chelsea na Stamford Bridge, kiedy Boruc zastępuje meczową piłkę futbolówką mniejszą o dwa rozmiary, którą jeden z kibiców rzucił z trybun. Dostaje za to żółtą kartkę, ale zapisuje się w pamięci kibiców Celticu. Występy w Glasgow to także wiele prowokacji pod adresem fanów Rangers. Boruc doprowadza ich do białej gorączki, gdy przed derbowymi meczami robi znak krzyża przed wypełnioną trybuną Ibrox Park. Innym razem - na stadionie Celticu - Polak po wygranych derbach paraduje w T-shircie "God bless the Pope", na którym widnieje wizerunek Papieża Jana Pawła II. Oliwy do ognia dolewa nie podając ręki przed meczem piłkarzom Rangersów. W jednym z późniejszych wywiadów tłumaczy spokojnie, że nie ma w zwyczaju witać się z kimś, kogo zwyczajnie nie lubi.Ukochany przez kibiców Celticu, znienawidzony przez fanów Rangers, Boruc w końcu opuszcza Szkocję. Przeprowadza się do Włoch - jego nowym klubem zostaje Fiorentina. Tam broni w kratkę, bo ciężko mu wygrać rywalizację z Sebastienem Freyem. W końcu Polak wskakuje do pierwszego składu, korzystając z faktu, że Francuz odnosi kontuzję. Jednak o takiej sławie, jak w czasach gry na Celtic Park, może tylko pomarzyć. Najważniejsze jednak jest to, że Artur gra wreszcie w silnej lidze. Utrzymuje formę na dobrym poziomie, zbiera niezłe recenzje za swoją grę, a zwolennicy jego talentu domagają się powrotu bramkarza do reprezentacji. Jest jednak jeden problem - o powrocie nie chce nawet słyszeć selekcjoner Franciszek Smuda, dla którego "Borubar" nie istnieje od czasu incydentu z wrześniu 2010 roku, kiedy to wraz z Michałem Żewłakowem urządzili sobie imprezę w samolocie z USA do Polski, a konkretniej - wypili całe wino znajdujące się na pokładzie. Gniew "Franza" potęguje późniejszy wywiad Boruca, w którym nazywa selekcjonera "Dyzmą" i zamyka sobie drzwi do kadry. Selekcjoner jest nieprzejednany i nie ugina się pod naciskiem opinii publicznej. Stawia na Wojciecha Szczęsnego. Boruc na brak zajęcia nie powinien mio wszystko narzekać. Wiosną musi porządnie wziąć się do roboty, by oddalić widmo spadku Fiorentiny z Serie A. A latem być może po raz kolejny zmieni klub. Już teraz mówi się o zainteresowaniu Aston Villi, więc niewykluczone, że od jesieni 2012 kolejny polski bramkarz zawita na boiska Premier League. Jesień może też być okazją do powrotu do kadry, ponieważ selekcjonerem raczej nie będzie już Franciszek Smuda. Wtedy "Borubar" będzie mógł udowodnić, że należy mu się miejsce w bramce biało-czerwonych. O ile znów nie zacznie powielać starych błędów... Artur Boruc Urodzony: 20 lutego 1980 r. w Siedlcach.Kluby: Pogoń Siedlce (1995-1999), Legia Warszawa (2001-2005, Dolcan Ząbki (2000-2001), Celtic Glasgow (2005-2010), Fiorentina (2010-?).Mecze w reprezentacji Polski: 46 (debiut 28 kwietnia 2004 r. w spotkaniu Polska - Irlandia 0-0 w Bydgoszczy). Boruc wśród kandydatów na piłkarza 20-lecia Euro 2012 zbliża się wielkimi krokami. Z tej okazji postanowiliśmy przypomnieć Wam sylwetki największych postaci polskiej piłki ostatniego 20-lecia. Jednocześnie zapraszamy do wyboru najlepszego polskiego piłkarza lat 1992-2012! Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że nie mieliśmy w tym okresie gwiazd światowego formatu klasy Bońka, Laty, Deyny, Lubańskiego czy Szymanowskiego. Jeśli już, to piłkarzy formatu europejskiego. Polska piłka od 1992 roku znalazła się w takiej sytuacji, że miała kłopoty z zakwalifikowaniem się do dużych imprez (w latach 90. w ogóle się to nie udało), a już sam awans był szczytem naszych możliwości, choć marzenia kibiców sięgały znacznie dalej. Przy okazji prosimy Was o udział w wyborze najlepszego polskiego piłkarza minionych dwóch dekad. Redakcja Serwisu Sport INTERIA.PL wyselekcjonowała 20 piłkarzy, spośród których możecie wybierać tego najlepszego. Oto 20 Orłów, które wniosły najwięcej do polskiej piłki od 1992 roku: Andrzej Juskowiak, Wojciech Kowalczyk, Tomasz Wałdoch, Jacek Krzynówek, Euzebiusz Smolarek, Jakub Błaszczykowski, Jacek Bąk, Michał Żewłakow, Jerzy Dudek, Emmanuel Olisadebe, Robert Lewandowski, Maciej Żurawski, Jacek Zieliński, Roman Kosecki, Piotr Świerczewski, Tomasz Frankowski, Artur Boruc, Marek Koźmiński, Tomasz Łapiński i Łukasz Piszczek.Zapraszamy do głosowania w naszej ankiecie (powyżej)!