INTERIA.PL: Jakby pan porównał poziom organizacyjny Euro 2012 do tego poprzedniego?- Na oceny i porównania jest jeszcze za wcześnie, bo dopiero jesteśmy po trzech dniach turniejowych. Euro 2012 odbywa się przede wszystkim w większych miastach. Z miast, w których odbywało się Euro 2008 tylko Wiedeń śmiało może konkurować z Warszawą. Ponadto, wydaję mi się, że w Polsce bardziej można wyczuć atmosferę mistrzostw, ponieważ u nas piłka nożna jest sportem numer jeden. Cztery lata temu zainteresowanie lokalnych społeczeństw spadło po tym, jak z imprezą pożegnali się gospodarze.Co wyróżnia nasz turniej na tle poprzednich mistrzostw?- Przede wszystkim aspekt sportowy. Mam tu na myśli niespodzianki w pierwszych meczach.A jeśli chodzi o stronę organizacyjną? - Tutaj wzorce są porównywalne, ponieważ UEFA wyciąga wnioski, stosuje własne praktyki, które próbuje doskonalić. Przyjęliśmy taki system organizacyjny, wykorzystując doświadczenia zdobyte w Austrii i Szwajcarii. Ale jestem również przekonany, że z tego turnieju zostaną także wyciągnięte wnioski na organizację Euro 2016 we Francji, choć trzeba pamiętać, że to będzie zupełnie inny turniej. Przede wszystkim organizowany będzie przez jeden kraj, w którym zagrają 24 drużyny. Taka impreza potrwa znacznie dłużej i będzie miała inną formułę rozgrywek. Od konkretnych porównań jednak pan ucieka. - Nie chciałbym teraz mówić, co ktoś zrobił gorzej a co lepiej. Machina logistyczna i organizacyjna tego przedsięwzięcia jest tak ogromna. Zostało wydanych ponad 60 tysięcy akredytacji. Tylu ludzi może więc poruszać się po obiektach, na których przebiegać będzie największa impreza sportowa w historii Polski. Jak ocenia pan poziom bezpieczeństwa kibiców? - Najtrudniej jest oczywiście zadbać o bezpieczeństwo. Było kilka incydentów, ale przy tak dużej imprezie jest to nieuniknione. Największy incydent do tej pory wydarzył się we Wrocławiu, gdzie po zamieszkach czterech stewardów trafiło do szpitala, ale tego samego dnia wrócili do domów. Zagraniczne media uważają, że problemem w naszym kraju jest rasizm. Pan też zauważył ten problem? - Próbowałem to oczywiście prostować, bo oczywiście nie mogę się z tym zgodzić. U nas takie incydenty zdarzają się naprawdę rzadko. Powiedzmy sobie szczerze - ktoś sobie rzucił banana i media to potrafiły podchwycić. Rozmawiał: Konrad Kaźmierczak