Obie drużyny zaczęły 2024 rok od porażek. Mistrzowie Polski przegrali na wyjeździe z Wartą Poznań 1-2, natomiast "Piastunki" w derbach Śląska okazały się gorsze od Górnika Zabrze, ulegając 1-3. Nic dziwnego, że w sobotę trenerzy dokonali zmian w składach. I tak w Rakowie doszło do trzech zmian. W pierwszej jedenastce znalazło się miejsce dla: Zorana Arsenicia (nie grał w wyjściowym składzie w lidze od 19 sierpnia), Johna Yeboaha i Łukasza Zwolińskiego, którzy zastąpili: Bogdana Racovitana, Marcina Cebulę i Ante Crnaca. Natomiast w Piaście do bramki przede wszystkim wrócił Frantiszek Plach, zagrali także Tomasz Huk, Michael Ameyaw i Jorge Felix. Jeśli ktoś spodziewał się, że podrażnieni częstochowianie zdominują rywala, to musiał przecierać oczy ze zdumienia. Pojedynek był bowiem wyrównany, a jeśli jakiś zespół sprawiał lepsze wrażenie, to goście. W pierwszej połowie to właśnie podopieczni Aleksandara Vukovicia stworzyli dwie sytuacje. Najpierw uderzył z dystansu Arkadiusz Pryka, ale Vladan Kovačević nie miał kłopotów ze złapaniem lecącej w środek piłki, a w doliczonym czasie bramkarz Rakowa sparował na słupek strzał Damiana Kądziora, a potem jeszcze piłkę wybił Erick Otieno. W przerwie na murawie pojawił się Sebastian Musiolik, który zastąpił Kamila Wilczka. Napastnik to były zawodnik Rakowa, który w meczu z Górnikiem złamał lewą rękę, ale postanowił zagrać z nałożonym specjalnym gipsem. Ekstraklasa. Raków wygrywa w samej końcówce I właśnie Piast strzelił pierwszego gola. W polu karnym Otieno starł się w wyskoku z Hukiem i sędziowie podyktowali rzut karny. Do "jedenastki" w 56. minucie podszedł Patryk Dziczek i uderzył precyzyjnie przy słupku, myląc Kovačevicia Trener Dawid Szwarga nie mając nic do stracenia dokonał trzech zmian. Weszli: Srđan Plavšić, Crnac i Cebula. Nie pomogło to za wiele, ponieważ mistrzowie Polski mieli problemy w ogóle z kreowaniem sytuacji bramkowych. Przebudzili się w ostatnim kwadransie. Najpierw Władysław Koczerhin przymierzył z dystansu, ale ponad poprzeczką. Wyrównanie padło w 79. minucie i stało się to za sprawą rezerwowych. Z prawej strony dośrodkował Plavšić, a Crnac uderzeniem głową, po którym piłka poszła przy słupku, nie dał szans Plachowi. W końcówce doszło jednak do trzęsienia ziemi. W doliczonym czasie Dziczek kopnął w nogę Crnaca w polu karnym, a potem długo czekaliśmy na werdykt. Wreszcie sędzia Jarosław Przybył poszedł oglądać całą sytuację na monitorze, a następnie wskazał na "wapno". Do "jedenastki" podszedł Zwoliński i wygrał próbę nerwów z Plachem. Była 101. minuta spotkania. Wynik spotkania po kontrze ustalił Cebula w 14. minucie doliczonego czasu. Wielka radość w Częstochowie i wielki spadający kamień z serca.