Cracovia pod udanym starcie sezonu i zdobyciu 10 punktów w czterech meczach, wpadła w dołek. Z kolejnych pięciu spotkań nie wygrała ani jednego, a tydzień temu u siebie została rozbita przez Pogoń Szczecin aż 1:5. Także sobotni rywal nie może pochwalić się dobrą passą. W tym miesiącu ŁKS trzy razy przegrał i raz zremisował. Także obu drużynom bardzo zależało, by zacząć punktować. Mały pocieszeniem było to, że w tygodniu w Pucharze Polski Cracovia i ŁKS, nie bez problemów, pokonały zespoły z niższych lig (odpowiednio pierwszoligowy Górnik Łęczna i drugoligowy KKS Kalisz). Pierwsze minuty należały do gości. Groźne strzały oddali Michał Rakoczy i Takuto Oshima, ale bramki nie było. Cracovia była bardziej aktywna i dynamiczna. Łodzianie szybko odpowiedzieli szybką akcją, ale w kluczowym momencie już w polu karnym pogubił się Kay Tejan. Rzut karny zmarnowany, ale dwie bramki do przerwy strzelone Po chwili dośrodkowanie Cornela Rapa, do piłki skoczyli Kacper Śmiglewski i Aleksander Bobek. Bramkarz ŁKS był jednak spóźniony i sfaulował napastnika Cracovii. Sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Rakoczy, uderzył na siłę, piłka otarła się o poprzeczkę i skończyło się na aucie bramkowym. Krakowianie zmarnowała wymarzoną okazję, ale za moment wykorzystali trudniejszą sytuację. Po rzucie rożnym głową strzelił Virgil Ghita, Bobek nie sięgnął piłki i prowadzili 1:0. ŁKS nie potrafił szybko zareagować, to wciąż rywale byli groźniejsi. Po akcji Patryka Makucha znów niecelnie uderzył Rakoczy. W 21. minucie uśmiechnęło się do nich szczęście, które jeśli wierzyć powiedzeniu, sprzyja lepszym. Zza pola karnego uderzył Jani Atanasov, piłka odbiła się od obrońcy, zmieniła lot i mimo rozpaczliwej interwencji Bobka wpadła do siatki. Kazimierz Moskal, trener ŁKS, błyskawicznie zareagował i zrobił ofensywną zmianę - Jakuba Letniowskiego zastąpił Dani Ramirez. Gospodarze zaczęli grać lepiej - dobra okazję miał Tejan, ale Sebastian Madejski obronił mocny strzał Holendra. Nadal jednak groźniejsza była Cracovia. Patryk Makuch trafił w słupek, a dwie okazje zmarnował Oshima. Na ławce rezerwowych ŁKS zabrało trenera Kazimierza Moskala. To był efekt czerwonej kartki, którą zobaczył w meczu z Jagiellonia. Szkoleniowiec oglądał mecz ze stanowisk komentatorskich, a tuż przed przerwą w pośpiechu zbiegł do szatni, by udzielić wskazówek. I po zmianie stron ŁKS spróbował odrobić straty. Zaczął grać lepiej i zagrażać bramce Cracovii, ale wciąż brakowało groźnych strzałów. W końcu dobrze uderzył Kamil Dankowski, ale Madejski pewnie obronił. Strzelili też Tejan, Ramirez czy Pirulo, ale wciąż efektów nie było. Goście pilnowali wyniku, ale też mieli okazje. Po akcji Makucha niecelnie zza pola karnego uderzył Rakoczy. ŁKS do końca walczył, ale nie był w stanie pokonać Madejskiego i przegrał po raz czwarty w ostatnich pięciu meczach.