Do Londynu Tarasiewicz przybył w środę. Na lotnisku odebrał go jeden z pracowników klubu. Jeszcze tego samego dnia zamienił kilka słów z Arsenem Wengerem. Dłuższą rozmowę z Francuzem odbył w piątek. - Rozmawialiśmy ponad godzinę, jednak wszystkich szczegółów nie mogę wyjawić - mówi Tarasiewicz. Trenera Śląska interesowało, w jaki sposób Wenger funkcjonuje w klubie. - Jest to "boss" pełną gębą. Praktycznie sam o wszystkim decyduje. Chciałbym mieć takie same możliwość w Śląsku - przyznaje "Taraś". Tarasiewicz był pod wrażeniem ośrodka treningowego "Kanonierów". - Arsenal ma do dyspozycji dziesięć trawiastych boisk. Co ciekawe, wszystkie zespoły, seniorzy, jak i juniorzy, trenują o tej samej godzinie - opowiada szkoleniowiec Śląska. Tarasiewicz przyznaje, że jeśli chodzi o program zajęć i treningów, to nie różni się on znacząco od jego pomysłu. - Nie odstajemy od Brytyjczyków - twierdzi. Jedyne różnice, jakie zaobserwował to drobne detale. - Piłkarze Arsenalu przychodzą na treningi zawsze pół godziny wcześniej, żeby w spokoju wypić kawę i porozmawiać ze sobą. Z kolei przy okazji meczów wyjazdowych śpią w pokojach jednoosobowych - opowiada. Okazuje się, że Tarasiewicz nie jest postacią anonimową dla Wengera. Francuz pamięta go z czasów gry w lidze francuskiej. - Powiedział, że byłem bardzo inteligentnym zawodnikiem i dobrze grałem obiema nogami - cieszy się "Taraś". Niewykluczone, że wizyta Tarasiewicza w Londynie będzie początkiem dłuższej współpracy między oboma klubami. - Prawdopodobnie niedługo do Wrocławia przyleci przedstawiciel Arsenalu, żeby obejrzeć kilku naszych piłkarzy. Poleciłem bowiem kilku naszych zawodników, którzy mają potencjał, by grać w zespole "Kanonierów" - kończy Tarasiewicz.