Tego sukcesu nie osiągnął jednak w barwach klubu ze swojego rodzinnego miasta. Z gorzowską drużyną grał na drugim poziomie rozgrywkowym. Stilon kilkukrotnie był blisko awansu, ale zawsze czegoś brakowało. Burzawa od początku prezentował dryg do strzelania goli. W drużynie ze stolicy województwa lubuskiego zadebiutował w 14. kolejce sezonu 1983/84. W kolejnym spotkaniu, z Moto Jelczem Oława, zdobył pierwszą bramkę. Później zdobywał je seryjnie. Miła niespodzianka Długo jednak nie mógł przebić się do Ekstraklasy. Udało mu się to dopiero w wieku 32 lat. Rok wcześniej opuścił Gorzów, przechodząc do Sokoła Pniewy, który również grał na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej, ale miał mocarstwowe plany. Awans udało się wywalczyć i drużyna o nowej nazwie - TS Tygodnik Miliarder Pniewy pokazała się w Ekstraklasie. Burzawa mógł znacznie wcześniej zagrać w Ekstraklasie. Kto wie, jak wtedy potoczyłaby się jego kariera? Interii tłumaczy dlaczego tak się nie stało. - Z perspektywy czasu, z wiadomości, które mam obecnie, a nie miałem wtedy, to wiem, że były propozycje z innych klubów. Dawniej było jednak o transferze decydował klub, a nie zawodnik. Teraz jest odwrotnie - mówi i dodaje - Wtedy tylko pytano zawodnika, czy jeśli kluby się dogadają, to zgodzi się na transfer. Zawsze się to odbijało na Stilonie. Była propozycja, jechali, ale nic nie wychodziło. W sezonie 1993/94 beniaminek z Pniew zajął 10. miejsce w ówczesnej pierwszej lidze. Prawdziwą rewelacją okazał się jednak Burzawa. W 33 meczach strzelił 21 goli, co dało mu tytuł króla strzelców. - To chyba było zaskoczenie dla wszystkich, łącznie ze mną, ale bardzo miło to wspominam - przyznaje. Nieudany wyjazd Był na fali, choć selekcjonerzy nigdy mu nie zaufali. W kadrze nie wystąpił ani razu. Zagrał za to za granicą. Po wywalczeniu korony króla strzelców Ekstraklasy, w kolejnym sezonie zagrał w jednym spotkaniu, w którym zresztą zdobył bramkę i wyjechał do AS Lyon Duchere. Dziś pewnie mógłby szukać klubu w czołowej europejskiej lidze. Wtedy Polacy nie wyjeżdżali tak gremialnie jak teraz, a jeśli już, to głównie do przeciętnych zespołów. Jego nowy klub grał tylko na trzecim poziomie rozgrywkowym. Burzawa zdradził Interii, jakie były kulisy tego transferu. - Moja dalsza przygoda z piłką nie potoczyła się tak, jakbym sobie tego życzył. Po pierwszym meczu nowego sezonu zostałem "serdecznie poproszony", żeby wyjechać do Francji. Zgodziłem się. Każdemu się to opłacało, i klubowi i mnie. Potem się okazało, że jednak nie było tak dobrze - mówi. Niestety jego zagraniczna przygoda nie potoczyła się tak, jakby sobie tego życzył. Przeżył prawdopodobnie najgorszy czas w swojej karierze. - To była trzecia liga francuska. Moja przygoda trwała pół roku, od lipca do grudnia. Ciężko było. Po trzech tygodniach złapałem kontuzję, później przechodziłem długą rehabilitację - wspomina i dodaje - Wróciłem do gry, ale okazało się, że klub nie dotrzymał umowy. Przy podpisywaniu kontraktu, na moje konto miała być przelana określona suma. To wszystko się nie sprawdziło. Na końcu się okazało, że niby jestem we Francji nielegalnie. W końcu wziąłem rodzinę i na własny koszt wróciłem do Gorzowa. Powrót w rodzinne strony Po powrocie nie zagrał już w Ekstraklasie. Współpracował z Tadeuszem Fogielem, który jednak nie znalazł oferty, która satysfakcjonowałaby Burzawę. Tak było choćby w przypadku propozycji z Łódzkiego Klubu Sportowego. - Mój menadżer Tadeusz Fogiel mówił, że coś znajdzie. Zaproponował mi testy w ŁKS-ie. Nie zgodziłem się na to. Powiedziałem, że jeśli ma mi znaleźć klub, to bez żadnych testów, bo nie mam zamiaru w wieku 33 lat jeździć i się sprawdzać. Chciałem odpowiedzi od razu, tak albo nie. Byli na nie, więc wróciłem do Stilonu Gorzów - przypomina. Później odszedł jeszcze na pół roku do Aluminium Konin, a w 1998 roku, w barwach Stilonu zakończył karierę. Na treningu złamał nogę. Ta kontuzja przyspieszyła decyzję o zawieszeniu korków na kołku. Nie wrócił już na boisko i skupił się na pracy trenerskiej. Sukcesy na ławce Prowadził m.in. trzecioligowe Dąb Dębno i Stilon Gorzów Wielkopolski. Dobrze sprawdza się na ławce. Zaliczył kilka awansów, ale do większej piłki go nie ciągnie. Obecnie jest trenerem Meprozetu Stare Kurowo. - Jesteśmy beniaminkiem czwartej ligi, zrobiliśmy awans rok temu. Żeby myśleć o pracy na wyższym szczeblu, trzeba mieć zrobione wszystkie uprawnienia. Ja mam UEFA B. Dawniej, gdy jeszcze nie było tych wszystkich licencji, pracowałem w trzeciej lidze, w Stilonie i Dębnie. Parę awansów zrobiłem. Jestem trochę zżyty z tymi zespołami. Mam już swoje lata, więc nawet nie myślałem o tym, żeby próbować swoich sił w wyższych ligach - mówi. Burzawa dobrze czuje się w Gorzowie. Tam ma status legendy, jest w środowisku, które go ceni. On też się tam dobrze odnajduje, w końcu to jego rodzinne strony. W innych częściach Polski nie jest aż tak popularny, ale na pewno zasługuje na to, aby o nim pamiętać. W końcu królem strzelców na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce nie zostaje się przez przypadek. Zenon Burzawa (urodzony 1 lipca 1961 roku) Kariera: 1978-1981 SHR Wojcieszyce 1982 Pogoń Skwierzyna 1983 Stoczniowiec Barlinek 1984-1992 1995-1996 i 1998 Stilon Gorzów Wielkopolski (350 meczów - 133 gole) 1993-1994 Sokół Pniewy (34 mecze - 22 gole) 1994 AS Lyon Duchere 1997 Aluminium Konin Sukcesy: Król strzelców 1 ligi - 1994 (21 goli) Michał Przybycień