Zabójcze 20 minut w Kielcach. Zapachniało zwrotem akcji. Dwa gole w doliczonym czasie gry
Przed rozpoczęciem 15. kolejki PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce i Raków Częstochowa byli sąsiadami w ligowej tabeli. Kielczanie chcieli podtrzymać świetną passę w domowych spotkaniach, a goście spod Jasnej Góry chcieli pokazać, że utrzymują formę z ostatnich tygodni. Pierwsze 20 minut było zabójcze w wykonaniu gości. Później do głosu doszli podopieczni Jacka Zielińskiego, którzy mogli odwrócić losy spotkania. Kluczowe wydarzenia miały jednak miejsce w doliczonym czasie gry.

Korona Kielce i Raków Częstochowa to sąsiedzi w tabeli PKO BP Ekstraklasy. Obie drużyny do tej pory zgromadziły na swoim koncie po 20 punktów. Kielczanie nie mieli ostatnio dobrej passy. Ostatni raz zwyciężyli w lidze 27 września, kiedy to pokonali na własnym stadionie Lechię Gdańsk (3:0). Później zanotowali dwie porażki i dwa remisy.
Z kolei Raków w ostatnim czasie prezentuje się coraz lepiej. Przed tygodniem częstochowianie pokonali Jagiellonię Białystok (2:1), a w czwartek wywieźli z Pragi remis w meczu Ligi Konferencji (0:0).
- Na takie mecze nie trzeba nas mobilizować. Nie będę mówił, że gramy o remis. Doceniamy klasę przeciwnika, ale my zawsze walczymy o trzy punkty - mówił przed meczem trener Korony, Jacek Zieliński.
Korona - Raków. Błyskawiczny cios gości
Raków bardzo szybko postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Już w 5. minucie podopieczni Marka Papszuna wyszli na prowadzenie. Oskar Repka świetnie dograł piłkę na lewą stronę pola karnego do Adriano Amorima, a ten był bezwzględny wobec Xaviera Dziekońskiego.
Gospodarze ruszyli do odrabiania strat, ale to skończyło się jeszcze większymi problemami. Tym razem Amorim asystował, a Jonatan Braut Brunes wykończył sytuację pewnym strzałem. Częstochowanie byli w pierwszej połowie zabójczo skuteczni. Oddali dwa celne strzały i oba skończyły się golem.
Kielczanie przegrywali po 20. minutach, ale nie spuścili głów. Pięć minut później wyszli z szybkim kontratakiem, a Dawid Błanik zdobył kontaktowego gola.
- Mam nadzieję, że ta bramka nas napędzi. Pierwsza połowa wyglądała dobrze, a jedyne, co się nie zgadza, to wynik (...). Chcemy ten mecz wygrać i z takim nastawieniem wychodzimy na drugą połowę - przyznał przed kamerami Canal+ strzelec gola dla Korony.
W 74. minucie częstochowianie mogli zamknąć mecz. Brunes otrzymał podanie z głębi boiska i popędził w stronę bramki gospodarzy. Blisko Norwega trzymał się Konstantinos Sotiriou, który starał się uprzykrzyć rywalowi życie. Napastnik Rakowa oddał strzał, ale w boczną siatkę. Jeszcze lepszą okazję w 86. minucie miał Patryk Makuch. Zawodnik Rakowa nie wykorzystał sam na sam sytuacji z Dziekońskim. 26-latek dopiął swego w 92. minucie i "zamknął mecz" golem na 3:1.
Okazało się, że to nie był koniec goli w Kielcach. Lamine Diaby-Fadiga był faulowany w polu karnym. Sędzia pierwotnie nie dopatrzył się przewinienia, ale po analizie VAR wskazał na jedenasty metr. Sam poszkodowany pewnie wykonał stały fragment, a arbiter chwilę później zakończył spotkanie.
Raków wygrał trzeci ligowy mecz z rzędu. Przed częstochowianami kolejne wyzwania. Po przerwie reprezentacyjnej podejmie Piasta Gliwice. Z kolei Koronę czeka wyjazd do Łodzi na mecz z Widzewem.














