"Tylko Piłka" rozmawiała z byłym "Pasem" - obecnym wiślakiem. Do rzadkości w historii dwóch najstarszych polskich klubów należą przenosiny piłkarzy Cracovii do Wisły. Ostatnim zawodnikiem, który powędrował z ul. Kałuży na ul. Reymonta był w 1988 roku napastnik Mateusz Jelonek. Znacznie częściej "Biała Gwiazda" odstępowała swych zawodników Cracovii. Ale latem 1976 roku doszło do innej ciekawej przeprowadzki. Chodzi o byłego już wtedy gracza "Pasów", trenera Stanisława Chemicza, który do dzisiaj pracuje w Wiśle i właśnie z tym klubem jest utożsamiany. - Czym są derby Krakowa, dowiedziałem się bardzo szybko - wspomina Stanisław Chemicz. - W grudniu 1964 roku zostałem zawodnikiem Cracovii, a już po miesiącu wystąpiłem w "świętej wojnie". Przegraliśmy 0:2. W przedmeczu zmierzyły się drużyny oldbojów obu klubów, a wygrała Wisła 2:1. Wystąpiło w nim 16 piłkarzy, którzy w 1945 roku zagrali w pierwszym spotkaniu po wypędzeniu Niemców. Kolejne derby zakończyły się jednak naszą wygraną 2:1, a dobrze je pamiętam, gdyż najpierw był potworny upał, potem lał deszcz, po czym waliły pioruny, lecz sędzia nie przerwał gry. Prawie z każdym z tych meczów wiążą się jakieś ciekawe wspomnienia. 1 maja 1966 roku spotkanie było o piątej po południu, ale zbiórka obydwu zespołów na pochód była o ósmej rano, a w trakcie przemarszu musieliśmy się bawić piłką, którą łapali bramkarze. Większość tych spotkań kończyła się zwycięstwem Wisły, co później przynosiło dla was kolejne niedobre skutki. - Na szesnaście, w których brałem udział przegraliśmy dwanaście. Wisła dwa razy przyłożyła się do naszego spadku z pierwszej ligi. W 1967 roku przegraliśmy 0:3, a przy jednej z tych bramek miałem swój udział, gdyż po strzale Andrzeja Sykty zmieniłem lot piłki. Najwyższe zwycięstwo za moich czasów w Cracovii odnieśliśmy w 1974 roku, gdy byłem asystentem trenera Romana Durnioka. Wygraliśmy 4:1, ale nie był to mecz ligowy. Pamiętam go jednak jeszcze z innej przyczyny, bo zawsze przywiązywałem wagę do symboli. Po raz pierwszy zobaczyłem wtedy, jak kibice obu zespołów palili flagi przeciwnej strony. A po jakimś czasie pan przeniósł się do Wisły. - Miałem w tym klubie przyjaciół i jeden z nich, Wiesław Lendzion, z którym razem studiowałem, załatwił mi pracę na Reymonta. W Cracovii w tym czasie nie było dobrych warunków do pracy. I przyszły dla pana spotkania, w których był pan już po stronie "Białej Gwiazdy". Czy wywoływały one u pana jakieś wewnętrzne rozdźwięki? - Jako piłkarze podchodziliśmy do derbów może bardziej emocjonalnie. Kiedy byłem asystentem trenera w Wiśle i przyszło nam się zmierzyć z Cracovią, to serce nie pykało, że występuję przeciwko tej drużynie. Zwłaszcza że po tej przeprowadzce okazało się nagle, że mam na Kałuży bardzo wielu wrogów. Było takie jedno spotkanie w kwietniu 1983 roku, było to w pierwszej lidze, kiedy przez całe czas słyszałem różne epitety, a akurat w przerwie meczu dowiedziałem się o tragedii osobistej. Teraz zajmuje się pan już tylko szkoleniem młodzieży, ale dzięki temu częściej pan uczestniczy w spotkaniach Cracovia - Wisła niż w dorosłej piłce. - I zachowanie kibiców, a właściwie rodziców tych chłopców jest podczas takich derbów pełne nienawiści. Ci dwunastolatkowie zachowują się rozważniej niż rodzice, nad którymi my, trenerzy, staramy się zapanować. Od półtora roku w Krakowie znowu są pierwszoligowe derby Cracovia - Wisła. Czy nie byłoby bezpieczniej i lepiej dla miasta, gdyby nie byłoby tych meczów? - Wielkie miasta, jak Madryt, Mediolan, Rzym, Glasgow mają swoje historyczne derby i dobrze, że w Krakowie również są, bo są jakimś elementem w dziejach tych wszystkich miast. Atmosfera zawsze w takich sytuacjach jest niesamowita. Szkoda, tylko że u nas coraz mniej ludzi przychodzi na te mecze. Pełne trybuny wyzwalają dodatkowe bodźce i dzięki temu gra piłkarzy jest jeszcze wspanialsza. Kiedyś te mecze oglądało po trzydzieści tysięcy kibiców, a tymczasem w niedzielę Cracovię i Wisłę będzie oglądać jedynie sześć i pół tysiąca ludzi. Wątpię, czy potrafią oni zmobilizować do lepszej gry. Stanisław Chemicz Urodzony w 1940 roku, obrońca. Wychowanek Polonii Jelenia Góra. W latach 1964-72 piłkarz Cracovii, przez kolejne cztery lata jeden z klubowych szkoleniowców. Od 1976 roku trener w Wiśle, w 1985 trener I zespołu "Białej Gwiazdy", założyciel szkółki młodzieżowej w tym klubie. Doktor nauk wychowania fizycznego, historyk piłki nożnej. Tylko Piłka/Bogdan Przybyło