Zobacz wywiad z Januszem Filipiakiem w INTERIA.TV!! Agnieszka Burzyńska: Kajdanki na lotnisku, policyjna izba zatrzymań, nocne przesłuchania. Andrzej Stankiewicz: Wiedział Pan dlaczego pana zatrzymują panie prezesie? Janusz Filipiak: - Nie, nie wiedziałem. Agnieszka Burzyńska: Co Pan pomyślał? - Najpierw mnie zatrzymali, potem mnie wzięli do auta i sami policjanci mnie pytali, czy domyślam się dlaczego jestem zatrzymany. Powiedziałem, że donoszono mi, że sprawa Drumlaka będzie nagłośniona. A oni mówią: niech pan zwróci uwagę, że my jesteśmy z wydziału ds. walki z korupcją. Wtedy już nic nie mówiłem. Andrzej Stankiewicz: To znaczy, że sądził pan, że zatrzymują pana w związku z aferą korupcyjną w polskiej piłce? - O tyle nie, że tutaj naprawdę nie mam sobie nic do zarzucenia. Oczywiście były skojarzenia, wiedziałem, że jest to w przeddzień zjazdu PZPN. No ale nie chcę komentować. Agnieszka Burzyńska: Czy wiązał to pan ze zjazdem PZPN-u? - Miałem wtedy traumę. To znaczy zewnętrznie to źle nie wyglądało. Do tej pory zewnętrznie to źle nie wygląda, czyli jestem w stanie normalnie funkcjonować, działać. Natomiast w środku jest niedobrze. Człowiek jest cały czas w takim stanie powiedziałbym - niedobrym. Agnieszka Burzyńska: Co działo się później? Zabrali pana na izbę zatrzymań i co? - Trzymali mnie pięć godzin, potem mnie zbadali, bo okazało się, że mam lekkie nadciśnienie i biorę tabletki. Panowie trochę się przerazili, zawieźli mnie od lekarza. Ciśnienie miałem nienajgorsze. Potem nadal mnie trzymali. Agnieszka Burzyńska: Ale pytał się pan dlaczego pan jest tutaj? - Tak, ale oni mówili, że nic nie wiedzą. Andrzej Stankiewicz: Kiedy pan został przesłuchany, bo narzekał pan, że było to w środku nocy. Wybudzono pana po to, aby przesłuchać. - O 19.20 powiadomiono żonę. Żona do dziś jest bardzo rozbita i rozhisteryzowana. Przez pięć godzin nie wiedziała, co się dzieje. Szukała mnie firma, jak to moja asystentka powiedziała: - jak się po pięciu godzinach dowiedziała z RMF, że jestem aresztowany odetchnęła z ulga, bo wszyscy spodziewali się czegoś gorszego. Taki był klimat. Andrzej Stankiewicz: Dzielił pan z kimś celę? - Pomijając te aluzje, że jesteśmy z wydziału korupcji, które jak teraz się zastanawiam nie były przypadkowe, to oni byli bardzo mili. Każdy z nich podkreślał, że muszą realizować swoje obowiązki. Andrzej Stankiewicz: Pobudka o trzeciej w nocy i przesłuchanie, wtedy pan dowiaduje się o co chodzi.