Prezes Listkiewicz przebywa na urlopie, ale echa meczu Wisła - Korona, a dokładniej fakt nie uznania gola Piotrowi Świerczewskiemu po pięknym strzale z połowy boiska, dotarły też do niego. - FIFA od dawna myśli o tym, by użyć technikę do pomocy sędziom. Niestety, próby z chipem umieszczonym w piłce nie wypaliły - mówi prezes PZPN-u. - Zostaje jednak analiza zapisu wideo. We wrześniu Michał Listkiewicz - w roli członka Komisji Sędziowskiej FIFA - wyjedzie do Chin na MŚ kobiet. Zamierza tam lobbować w sprawie umożliwienia sędziom obejrzenia powtórki z akcji przy podejmowaniu strategicznych decyzji o uznaniu bramki, czy przyznaniu rzutu karnego. - Pomysł jest. We wrześniu w Chinach postaram się zarazić nim kolegów z Komisji Sędziowskiej, a zwłaszcza przewodniczącego - Hiszpana Angela Villara - obiecuje Michał Listkiewicz. - Powinno się udać, bo Villar to bardzo dobry nasz przyjaciel, człowiek lubiący Polskę. Bez pomocy kamer sędziowie nie zdołają ocenić takich sytuacji, jak ta z meczu Wisły z Koroną. Nawet rekordzista świata na 100 m nie nadąży za piłką. PZPN już raz wystąpił do FIFA, aby na boiskach polskiej ekstraklasa dopuściła po dwóch głównych sędziów w jednym meczu, ale nie dostał zgody na taką zmianę. - Gdyby dawniej królowała technika, to nie żylibyśmy finałem mistrzostw świata z 1966 roku, a Tofik Bachramow nie miałby w Baku stadionu swojego imienia - zwraca uwagę prezes Listkiewicz. Sędzia linowy Bachramow poradził wówczas szwajcarskiemu arbitrowi Gottfriedowi Dienstowi uznać trafienie Geoffreya Hursta z 11. minuty dogrywki w meczu między Anglią a RFN-em. - Na sędziowskich pomyłkach polega również urok piłki - dodaje prezes PZPN-u. - To element nieprzewidywalności tak samo jak sytuacja, w której zawodnik z metra nie trafia do pustej bramki, a innym razem piłka ugrzęźnie tuż przed bramką w kałuży, albo zatrzyma ją wiejący wiatr. Michał Białoński, INTERIA.PL