Krzysztof J. znany jest polskim kibicom od kilkunastu lat. Mecze Ekstraklasy prowadził od 2012 r. Pięć lat później uzyskał sędziego międzynarodowego i regularnie gościł na scenie pucharowej. Z polskiego podwórka zniknął niespodziewanie wiosną tego roku. Ostatnim meczem, w którym pełnił rolę rozjemcy, była konfrontacja Widzewa Łódź z Koroną Kielce z 1 kwietnia. Potem z miesiąca na miesiąc mnożyły się tylko pytania. A w zasadzie jedno: gdzie jest Krzysztof J.? Bartosz Frankowski przerwał ciszę po wybuchu skandalu. "To jakiś zły sen" Wstrząsające akta sprawy ujrzały światło dzienne. "Bił, miażdżył, wyrywał włosy" Jak czytamy w Sport.pl, znany arbiter podejrzany jest o popełnienie czynu z art. 207 KK. Oto jego treść: "Kto znęca się fizycznie lub psychicznie nad osobą najbliższą lub nad inną osobą pozostającą w stałym lub przemijającym stosunku zależności od sprawcy albo nad małoletnim lub osobą nieporadną ze względu na jej stan psychiczny lub fizyczny, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Ofiarą miała być konkubina Krzysztofa J., również sędzia. Sprawę prowadziła Prokuratura Regionalna w Gdańsku. 27 czerwca 2024 r. do Sądu Rejonowego w Chełmnie skierowano wniosek o warunkowe umorzenie postępowania karnego. Decyzja prokuratury może zaskakiwać, zważywszy na szczegółowy opis czynów, których miał się dopuścić arbiter. Fragmenty akt sprawy publikuje Sport.pl. "Krzysztofowi J. zarzucono, że od grudnia 2023 r. do 18 marca 2024 r. w Chełmnie znęcał się psychicznie i fizycznie nad konkubiną P.B. w ten sposób, że ubliżał jej słowami powszechnie uznanymi za obelżywe, poniżał i wyśmiewał, podważając jej kobiecość, kierował groźby pozbawienia życia oraz popsucia jej opinii w środowisku sędziowskim, sugerował popełnienie samobójstwa, bił pięściami po ciele, miażdżył nos, deptał po stopach, przypierał do mebli, wyrywał włosy, wykręcał ręce i nogi w stawach, kopał po ciele, przygniatał kolanem do klatki piersiowej, gryzł, szczypał, ciągnął za piersi, a także podduszał powodując w ten sposób zasinienia i otarcia naskórka na jej twarzy i kończynach" - czytamy. PZPN dowiedział się o sprawie wiosną tego roku od pełnomocnika osoby poszkodowanej. Wkrótce potem Krzysztof J. przestał się pojawiać w sędziowskich obsadach. Nie gwizdał nie tylko w Ekstraklasie, ale również na niższych szczeblach rozgrywkowych. Od tamtej pory żaden przedstawiciel związku nie chciał się oficjalnie wypowiadać na ten temat. Dzisiaj wiadomo, że powodem skreślenia znanego arbitra był jego konflikt z prawem. Jak się okazuje, w drastycznej postaci. Krzysztof J. przyznał się do wszystkich zarzucanych mu czynów. Odmówił komentarza w tej sprawie.