Przed pierwszym gwizdkiem pewne było tylko jedno - Jagiellonia Białystok pozostanie liderem tabeli bez względu na końcowy rezultat. Ekipa z Podlasia liczy jednak na pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski, więc nie interesowało jej nic poza kompletem punktów. Inna rzecz, że gospodarze mieli rachunki do wyrównania. Z Pogonią Szczecin w bieżącym sezonie przegrywali dwukrotnie. Jesienią polegli w lidze 1-2, a w tym miesiącu zostali przez nią wyeliminowani w półfinale Pucharu Polski - po zaciętym boju i po dogrywce. Naprzeciw siebie stawały dwie najskuteczniejsze ofensywy trwających rozgrywek. Przed tą kolejką piłkarze obu drużyn mieli na koncie w sumie 120 bramek. Można było zakładać w ciemno, że na kolejne trafienie nie trzeba będzie czekać długo. Pominięty przez Marciniaka sędzia zabiera głos. Decyzja wcale go nie zaskoczyła. "Wiedziałem" Dwa strzały, dwa gole. Modelowa skuteczność Jagiellonii przed przerwą Wynik spotkania już po kwadransie otworzyli goście. Po modelowej kontrze oko w oko ze Zlatanem Alomeroviciem stanął Kamil Grosicki. Wyczekał do końca ze strzałem i po chwili zrobiło się 0-1. Odpowiedź Jagiellonii była dubeltowa. Do remisu w 24. minucie doprowadził Afimico Pululu, finalizując natarcie uderzeniem bez przyjęcia z bliskiej odległości. A krótko przed przerwą centrę Bartłomieja Wdowika na gola strzałem głową zamienił Jesus Imaz. W pierwszej odsłonie białostoczanie trafili w światło bramki tylko dwa razy, ale za każdym razem przynosiło to zmianę rezultatu. Sensacyjny zwrot ws. przyszłości klubu z Ekstraklasy. Jest oficjalny komunikat Tuż po zmianie stron bliski wyrównania był Wahan Biczachczjan. Jego kąśliwy strzał z trudem sparował na korner Alomerović. Dla gospodarzy było to jednak poważne ostrzeżenie. Pogoń atakowała z determinacją i pomysłem, bez cienia respektu dla lidera. Przyniosło to efekt jeszcze przed upływem godziny gry. Po dośrodkowaniu z kornera najlepiej w zamieszaniu podbramkowym odnalazł się Leonardo Borges. Przymierzył z pięciu metrów i było 2-2. Wkrótce potem do siatki trafił również Efthymios Koulouris, ale w tym przypadku radość "Portowców" była przedwczesna. Prowadzący spotkanie Szymon Marciniak gola nie uznał, słusznie dopatrując się ofsajdu. Rezultat nie uległ już zmianie. "Jaga" zrobiła krok wstecz na szlaku po mistrzowski tytuł. Jednocześnie Pogoń zrobiła bardzo niewiele, by zbliżyć się do czołowej trójki. Myślami jest już jednak zapewne w finale Pucharu Polski.