Na zakończenie pierwszej kolejki maja naprzeciw siebie stanęły zespoły, które o ligowy byt są już spokojne. Korona chciała podtrzymać serię meczów bez porażki. Katowiczan motywowała chęć odwetu za jesienną porażkę 1:2. W poprzedni weekend ekipa z Kielc uporała się na swoim terenie z broniącą tytułu Jagiellonią Białystok (3:1). Teoretycznie łatwiej było więc powtórzyć to samo w konfrontacji z beniaminkiem. Bukmacherzy byli tego samego zdania, większe szanse na triumf przyznając gospodarzom. Raków ma europejskie puchary. Ale traci trenera, Papszun się doigrał Cios za cios, a potem tąpnięcie w doliczonym czasie gry. Błanik ponownie katem Gieksy W pierwszych minutach mecz mógł się podobać. Obie drużyny nie były już sparaliżowane lękiem przed degradacją, więc mogły sobie pozwolić na futbol radosny. Lepiej wychodziło to kielczanom, którzy prowadzenie mogli objąć już w piątej minucie gry. Jewgienijowi Szykawce do szczęścia zabrakło jednak centymetrów. Drugą bramkową okazję Korona stworzyła sobie, gdy spotkanie trwało już pół godziny. Oko w oko z Dawidem Kudłą stanął wówczas Mariusz Fornalczyk. Górą z tego pojedynku wyszedł jednak golkiper GKS. Powodzeniem zakończyła się dopiero trzecia próba gospodarzy. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry chytrze z półobrotu uderzył Szykawka i zrobiło się 1:0. Kudła tym razem tylko przyklęknął, nie miał szans na skuteczną interwencję. Na przerwę ekipa Jacka Zielińskiego mogła schodzić z dwubramkowym prowadzeniem. Na wysokości zadania nie stanął jednak po raz kolejny Fornalczyk. Znów znalazł się twarzą w twarz z bramkarzem i... w ogóle nie trafił w bramkę. Po zmianie stron tempo meczu wyraźnie siadło. Gospodarze nie silili się na huraganowe ataki, a goście nie mieli na nie pomysłu. Wydawało się, że jedynym godnym odnotowania incydentem będzie rozbity nos Kostasa Sotiriou, co spowodowało wymuszoną zmianę w zespole Korony. W 83. minucie padła jednak bramka wyrównująca. Po centrze Alana Czerwińskiego głową piłkę do siatki skierował Oskar Repka. A w doliczonym czasie gry strzelec gola... wyleciał z murawy za drugą żółtą kartkę. Ale to nie był ostatni akcent tej konfrontacji. Minutę przed końcowym gwizdkiem skutecznym uderzeniem głową popisał się Dawid Błanik. Tym samym powtórzył wyczyn z Katowic - to jego gol ponownie zapewnia Koronie komplet punktów. Wtedy trafił w 88. minucie, teraz - w 90+4.