Było to starcie dwóch bardzo utytułowanych polskich klubów. Górnik i Legia zdobyli łącznie 29 tytułów mistrza Polski. Obecnie walczą jednak o realizację zupełnie innych celów. Zabrzanie wciąż są zamieszani w rywalizację o uniknięcie degradacji (po wygranej Korony z Wisłą ich przewaga nad strefą spadkową stopniała tylko do dwóch punktów), natomiast warszawianie nie poddają się i chcą jeszcze spróbować postraszyć liderujący Raków. Przed startem 23. kolejki PKO Ekstraklasy, stołeczni tracili aż dziewięć punktów. Legia w 2023 roku wygrała trzy mecze i dwa zremisowała. Remisy przy Łazienkowskiej z Cracovią i Widzewem oddalili ekipę Kosty Runjaicia od mistrzostwa. Wicelider do Zabrza przyjechał po zwycięstwo. W dwóch ostatnich delegacjach - w Lublinie i Gliwicach - warszawianie wygrywali, więc chcieli podtrzymać passę. Ostatni raz w lidze przegrali w połowie października, w Płocku. Legioniści w Zabrzu przedłużyli serię ligowych meczów bez porażki do dziesięciu. Nastroje w stolicy poprawiła także wtorkowa pewna wygrana w Zielonej Górze z Lechią, która zagwarantowała awans do półfinału Fortuna Pucharu Polski. Górnik w poprzedniej kolejce zdobył trzy punkty w Mielcu. Dzięki temu wrócił do wygrywania po pięciu meczach przerwy. W dwóch poprzednich pojedynkach u siebie remisował z Radomiakiem oraz Lechią. Tym razem poprzeczka została zawieszona wyżej. Kibice dopisali, w Zabrzu padł rekord frekwencji. Spotkanie z trybun obejrzało 21 396 kibiców. Górnik - Legia. Mecz powoli się rozkręcał Potyczki Górnika z Legią to historia polskiej piłki. W ostatnich kilkunastu latach mecze pomiędzy tymi zespołami obfitowały w sporą liczbę bramek. Ostatni bezbramkowy remis padł w sezonie 2008/2009. Mecz w Zabrzu powoli się rozkręcał. Pierwsze celne uderzenie w 9. minucie oddał Robert Dadok, który strzałem zza pola karnego sprawdził dyspozycję Dominika Hładuna. Był to jednak jedyny celny strzał aż do próby Ernesta Muciego z 36. minuty. W międzyczasie zarówno zabrzanie, jak i warszawianie oddali jeszcze kilka strzałów, lecz były one niecelne lub zostały zablokowane. W pierwszej połowie żadna z drużyn nie potrafiła zdominować przeciwnika. Goście częściej posiadali futbolówkę, ale niewiele z tego wynikało. Górnicy kilka razy stracili piłkę, co otwierało Legii szanse na szybkie kontrataki. Taki odbiór w 38. minucie zanotował Bartosz Slisz, który błyskawicznie zagrał do znajdującego się na prawym skrzydle Muciego. Albańczyk dokładnie dośrodkował w pole karne, a Tomas Pekhart głową otworzył wynik meczu. Po bramce sędzia Bartosz Frankowski przerwał spotkanie na kilka minut, bo na boisku doszło do przepychanek. Żółtą kartką ukarany został Jean Sepp Mvondo. Arbiter skorzystał z VAR-u, by sprawdzić, czy Kameruńczyk nie kopnął Josue. Ostatecznie nie wykluczył zawodnika Górnika z gry. Mimo to Mvondo w następnym meczu będzie pauzował za kartki. Był to jego ósme napomnienie. Van der Hurk wybił Augustyniakowi dwa zęby, Josue osłabił drużynę Trener Bartosch Gaul w przerwie dokonał zmiany - Blaza Vrhoveca zastąpił Dani Pacheco. Hiszpan już w swojej pierwszej akcji trafił w światło bramki, ale Hładun ponownie odbił piłkę. Miejscowi naciskali i w dalszym ciągu atakowali Legię. Konkretnych sytuacji jednak brakowało. Trenerzy szukali na ławce rezerwowych nowych rozwiązań, w grze było sporo przerw, a to na pewno nie ułatwiało zabrzanom zadania. W 63. minucie Anthony van den Hurk - zastawiając piłkę - wybił Rafałowi Augustyniakowi dwa zęby, trafiając Polaka łokciem. Skoro przerwy nie ułatwiały Górnikowi zadania, to szanse gospodarzy znacznie wzrosły w 65. minucie, kiedy czerwień (za dwie żółte kartki) obejrzał Josue. Drugą kartkę otrzymał za symulkę, czyli była ona zupełnie niepotrzebna. Pierwszą zresztą dostał kilkanaście sekund wcześniej za dyskusje z sędzią. Grająca w osłabieniu Legia skupiła się już tylko na defensywie i obronie korzystnego wyniku. Górnik walczył do końca i w ostatnich minutach stworzył kilka ciekawych akcji. Piłka po żadnym strzale jednak nie wpadła do siatki Hładuna, który wraca do Warszawy z czystym kontem.Legia zbliżyła się do Rakowa na odległość sześciu "oczek". Częstochowianie odpowiedzą w niedzielnym meczu w Szczecinie. Sebastian Zwiewka, INTERIA