Pierwsze w tym sezonie derby Śląska miały atmosferę wielkiego święta. Górnik oraz GKS w końcu spotkali się w meczu o punkty w najwyższej klasie rozgrywkowej. Zachęciło to kibiców do tłumnego przybycia na stadion przy ulicy Roosevelta. W zamian za głośny doping fani oczekiwali widowiskowego spotkania i takie też otrzymali. Na pierwsze trafienie obserwatorzy czekali niecałe pięć minut. Sympatyków gospodarzy do euforii po raz pierwszy od ponad pół roku doprowadził Lukas Podolski. Niemiec napędził akcję, później doskonale odnalazł się polu karnym i pewnie skierował piłkę do siatki. W pierwszej połowie odpowiedzi ze strony gości się nie doczekaliśmy. Miejscowi też nie podwyższyli prowadzenia, co zwiastowało emocjonującą drugą część konfrontacji. W niej zawodnicy z Zabrza znów dali kibicom powody do radości. Tym razem bramkarza rywali zaledwie trzy minuty po powrocie na boisko pokonał Josema. Jak się później okazało, to jeszcze nie był koniec ofensywnych popisów podopiecznych Jana Urbana. Po nieco ponad godzinie gry znów dał o sobie znać Lukas Podolski. Pojawiła się realna szansa na hat-tricka. Co niektórzy fani nerwowo zaczęli szukać swoich telefonów, by być gotowym się na nagranie tego wyjątkowego momentu. Górnik Zabrze zdecydowanie lepszy od GKS-u Katowice Niemiec zakończył jednak swój występ niecałe dziesięć minut po zdobyciu drugiego trafienia. Wprowadzony za niego Lukas Ambros nie wpisał się na listę strzelców, podobnie jak jego pozostali koledzy przebywający na murawie i wynik znajdujący się na tablicy świetlnej nie uległ już więcej zmianom. GKS w sobotę nie miał absolutnie nic do powiedzenia. Goście celnie na bramkę strzeżoną przez Michała Szromnika uderzali zaledwie dwukrotnie. Różnica klas była momentami aż nadto widoczna.