Korona Kielce weszła w nowy sezon 2023/24 z zaciągniętym hamulcem ręcznym, prezentując się znacznie poniżej wszelkich oczekiwań kibiców, jak również dziennikarzy i ekspertów. Wywalczenie zaledwie jednego punktu w czterech rozegranych meczach może być rozpatrywane w kategoriach wielkiego rozczarowania, tym bardziej, że "Koroniarze" kontynuowali fatalną serię trzech porażek z rzędu. Mecz szóstej kolejki miał być szansą na odkupienie drużyny Kamila Kuzery, lecz czekało ich nie lada wyznanie, bo na Suzuki Arenie zameldowała się ekipa Zagłębia Lubin, która jest niekwestionowaną rewelacją Ekstraklasy. Gospodarze tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego borykali się z poważnymi problemami zdrowotnymi, które szczególnie mocno uderzyły w ich formację defensywną. Z powodu kontuzji tuż przed meczem wypadli Kyryło Petrow, a także Piotr Malarczyk. Z kolei Miłosz Trojak pojawił się na ławce, lecz w ostatecznym rozrachunku nie zameldował się na boisku. Gospodarze nie zrażali się jednak kłopotami kadrowymi, chcąc już od pierwszych minut zademonstrować swoją przewagę. Pierwszy groźniejszy strzał miał miejsce w 6. minucie, jednak mocne uderzenie Nono przeleciało tuż na poprzeczką. Przewaga Korony zwiększała się z każdą minutą, jednak pod bramką Wairaucha brakowało konkretów, a przede wszystkim jednej akcji, która wprawiłaby stadion w ekstazę. Piorunująca 1. połowa Korony Kielce. Zagłębie było bezradne W 16. minucie modlitwy fanów z Kielc zostały wysłuchane, bo po składnej akcji hiszpańskiego duetu Dalmau - Nono, piłka wreszcie zatrzepotała w siatce. Nie był to jednak koniec ofensywnego popisu gospodarzy, którzy zachęceni strzeleniem gola, w dalszym ciągu nękali golkipera Zagłębia. W 22. minucie zrobiło się już 2:0 i podobnie jak sześć minut wcześniej w rolach głównych wystąpili Hiszpanie, jednak tym razem na listę strzelców wpisał się świetnie dysponowany Adrian Dalmau, który technicznym strzałem umieścił piłkę w bramce. Trener ŁKS atakuje sędziego. "Nie można było się nawet uśmiechnąć" Podopieczni Kamila Kuzery nie zamierzali osiadać na laurach i chcieli podwyższyć i tak okazałe prowadzenie. Skonstruowali kilka naprawdę efektownych akcji, które finalnie nie znalazły drogi do bramki strzeżonej przez Szymona Weiraucha. W 31. minucie sytuacja Korony stała się naprawdę komfortowa, bo goście na własne życzenie osłabili się na resztę niedzielnego meczu. Młodzieżowiec w talii Waldemara Fornalika, Bartłomiej Kłudka zarobił drugą żółtą kartkę za faul na Mateuszu Czyżyckim i ostatecznie musiał zejść do szatni. Wielki powrót kadrowicza już blisko? Ekstraklasa czeka. Wielki plan Gospodarze grali bardzo mądrze, zaskakując swoich rywali wysokim pressingiem, a także niezwykłą determinacją. Nie byli jednak w stanie udokumentować swojej przewagi w końcówce pierwszej odsłony i na przerwę schodzili prowadząc 2:0. Korona przełamała fatalną serię. Ważne zwycięstwo podopiecznych Kamila Kuzery Początek drugiej połowy był niezwykle spokojny. Zarówno Zagłębie, jak i Korona nie forsowały tempa, starając się "wybadać" zamiary swoich rywali. Groźne akcje pod bramką Zagłębia pojawiły się po godzinie gry, kiedy to Korona ponownie mocniej przycisnęła gości z Dolnego Śląska. W 67. minucie gracze Kamila Kuzery strzelili bramkę na 3:0. Mateusz Czyżycki został obsłużony świetnym zagraniem przez Miłosza Strzebońskiego i wpakował piłkę tuż obok bezsilnego golkipera. Ku rozczarowaniu gospodarzy, Bartosz Frakowski prowadzący niedzielne zawody, nie uznał gola i tablicy wyników w dalszym ciągu widniał rezultat 2:0. Finalnie wynik nie uległ zmianie i to Korona mogła się cieszyć z niezwykle ważnego zwycięstwa i trzech punktów. Podopieczni Kamila Kuzery wciąż okupują ostatnie miejsce w tabeli, mając na swoim koncie zaledwie 4 "oczka". W następnej kolejce Korona Kielce wybierze się do Krakowa, gdzie zmierzy się z miejscową Cracovią. Z kolei Zagłębie Lubin czeka wymagające starcie z Pogonią Szczecin, której forma w ostatnim czasie jest daleka od optymalnej.