Śląsk Wrocław jest niespodziewanym liderem Ekstraklasy, od dziesięciu meczów nie poniósł porażki w lidze, odnosząc w tym czasie osiem zwycięstw. To sensacyjna odmiana w porównaniu z poprzednim sezonie, gdy Ślązacy drżeli o ligowy byt do prawie do ostatnich minut rozgrywek. Dotychczasowy sukces w sezonie 2023/24 ma dwóch głównych ojców: trenera Jacka Magierę, która zastał Śląsk drewniany, a obecnie stawia murowany i najlepszego ligowego snajpera - Hiszpana Erika Exposito. Ten drugi już co najmniej dwukrotnie miał w minionych latach spakowane walizki, ale jednak zbieg okoliczności (bo tak to chyba trzeba nazwać) sprawił, że pozostał w stolicy Śląska i jest na dobrej drodze, by zostać legendą WKS. Exposito łamie kolejne bariery - ma już na koncie 50 bramek dla wrocławskiego klubu, co stawia go tuż za ścisłą czołówką w osobach Janusza Sybisa, Tadeusza Pawłowskiego i Ryszarda Tarasiewicza. Jest jeszcze jeden bohater, nie do końca cichy, ale raczej z drugiego szeregu. To czeski dyrektor sportowy Śląska, Davida Balda który jest odpowiedzialny za kształtowanie kadry zespołu i z tego zadania wywiązuje się znakomicie - starczy popatrzeć na tabelę Ekstraklasy. Poza tym, David Balda przyjął zupełnie rewolucyjny (a może rewelacyjny?) sposób komunikacji z kibicami. Oczywiście nie stroni od wywiadów z mediami, ale preferuje bezpośredni kontakt z kibicami (którzy są klientami jego biznesu i przecież składają się na jego pensję) na portalu X (niegdyś twitter) gdzie nie owija swoich myśli w bawełnę. Tylko w minionym tygodniu Balda ze szczegółami wyjaśnił, dlaczego piłkarzem Śląska nie został Francuz Theo Valls, który przebywał w klubie na testach sportowych. Poza tym czeski działacz odniósł się do sytuacji Patryka Klimali, który trenuje z drużyną Śląska, ponieważ nie może uprawiać swojego zawodu i wypełniać kontraktu z izraelskim Hapolem Beer Szewa, ze względu na konflikt, a właściwie wojnę Izraela z Palestyną. W ten sposób David Balda przejmuje narrację i ucina wszelkie spekulacje medialne, jak i te dyskutowane przez kibiców w mediach społecznościowych, wykłada kawę na ławę. Oczywiście można tego typu komunikację odczytać jako zagranie dla taniego poklasku, grę pod siebie, ale jest to jakiś powiew świeżości w polskiej lidze, gdzie wszystko jest tajemnicą na miarę szpiega Don Pedro z krainy deszczowców. Remis w "kotle czarownic". Aż dwa rzuty karne Ponadto, łatwiej jest tego typu komunikację prowadzić, gdy wyniki sportowe są na zadawalającym poziomie. Każdy kij ma dwa końce, dlatego zobaczymy jak dyrektor sportowy zareaguje, gdy przyjdzie kryzys wynikowy, który w jednej z najbardziej nieprzewidywalnych lig Europy jest zapewne kwestią czasu. Prawdziwym hitem Ekstraklasy był wczorajszy mecz Ruchu Chorzów z liderującym Śląskiem Wrocław. Po pierwsze "Niebiescy" wracają na najwyższy szczebel po dłuższej nieobecności, ale nie to było hitowe, a miejsce rozegrania meczu - Stadion Śląski, na który przyszło prawie 30 tysięcy widzów. Spotkania na Śląskim nie mogli obejrzeć kibice Śląska, do czego również odniósł się David Balda w swoim pomeczowym wpisie na portalu X. Śląsk dwukrotnie prowadził z Ruchem, by ostatecznie zremisować 2-2 po dwóch rzutach karnych Daniela Szczepana. Balda pisze o dumie z drużyny i "niezwykle trudnym meczu w tak niegościnnym i wrogo nastawionym otoczeniu...". Następnie Czech wyciąga cięższą artylerię i pisze wprost jak delegacja Śląska została przyjęta: "Kibicom, którzy na stadionie mówili nam, że jesteśmy ''k...y z Wrocławia'', mówię tylko jedno, spójrzcie na tabelkę, a jeśli cieszycie się remisem po takich rzutach karnych, to mi was żal. Agresywni, wulgarni, pijani kibice o niskim poziomie inteligencji. Wy nie jesteście kibicami, ale źródłem wstydu...". Ruch Chorzów, który nie wygrał od ośmiu spotkań jest przedostatni a tabeli Ekstraklasy, za tydzień zmierzy się na wyjeździe z Lechem Poznań (sobota, 4 listopada, godz. 20). Liderujący Śląsk Wrocław podejmie ŁKS Łódź - ligową "czerwoną latarnię". Ten mecz w niedzielę, 5 listopada o 12:30. David Balda, dyrektor sportowy WKS zapewnia, że: "(złość) potrwa jeszcze kilka dni, ale uwierzcie mi, wyjdziemy z tego silniejsi, i wierzę, że już w następnym meczu z ŁKS Łódź odniesiemy sukces i dostarczymy wam i sobie radości w postaci 3 punktów...". Maciej Słomiński, Interia