Wrze w Ekstraklasie. Nagle do akcji wkroczył Boniek. Zaskoczył wszystkich
Nie milkną echa kontrowersyjnej, błędnej decyzji Bartosza Frankowskiego z niedzielnego spotkania Górnika i Jagiellonii. Dzień po meczu kilka słów w tym temacie dorzucił Zbigniew Boniek. Opinia byłego szefa PZPN-u z pewnością zaskoczy wielu kibiców i ekspertów. - Błąd Frankowskiego, który był potężny, nie miał decydującego wpływu na wynik spotkania - tłumaczył.

- Biorę pełną odpowiedzialność za tą decyzję, bo jestem liderem tego zespołu sędziowskiego. Bardzo przepraszam zainteresowane strony i kibiców obu drużyn za swoją pomyłkę. Jest mi niezmiernie przykro z tego powodu - mówił sędzia Bartosz Frankowski niedługo po zakończeniu spotkania Górnika z Jagiellonią w Zabrzu, które zakończyło się wygraną 2:1 gospodarzy.
Wynik starcia 13. kolejki mógłby być zupełnie inny, gdyby arbiter w 70. podjął poprawną decyzję dotyczącą faulu Josemy na Dimitrisie Rallisie. Pomyłka przerodziła się w wielką, medialną aferę.
Boniek zobaczył, co stało się w Ekstraklasie. Oto jego stanowisko
Doszło do tego, że Jagiellonia domaga się zapisów komunikacji sędziego z VAR-em. "Celem wystąpienia jest uzyskanie pełnej przejrzystości w zakresie podejmowanych decyzji sędziowskich oraz dążenie do utrzymania najwyższych standardów transparentności i równego traktowania wszystkich uczestników rozgrywek. Klub działa w duchu zasad fair play, z poszanowaniem integralności rywalizacji sportowej" - napisano w poniedziałkowym oświadczeniu.
Do całej sprawy w rozmowie z Romanem Kołtoniem na kanale "Prawda Futbolu" odniósł się Zbigniew Boniek. Były selekcjoner reprezentacji Polski uważa, że błąd Frankowskiego był duży, ale finalnie nie zaważył o wyniku meczu. - Wiadomo, że Bartosz Frankowski wraz z całą ekipą popełnił kolosalny błąd. Ale mogę wskazać 10-15 sytuacji, gdzie te błędy dużo ważniejsze, bezpośrednio związane ze zdobyciem gola czy rzutem karnym. I nic się prawie nie działo - powiedział.
- Błąd Frankowskiego, który był potężny, nie miał decydującego wpływu na wynik spotkania. Ja nie chcę go bronić. Kogoś trzeba spalić na stosie. Ale pytam się: Czy ktoś spalił Marciniaka po meczu Jagiellonia - Legia? Albo sędziego meczu Wisła - Widzew w Pucharze Polski, gdy została uznana nieprawidłowo zdobyta bramka? - pyta były prezes PZPN-u.
- To nie był błąd, który np. doprowadził do rzutu karnego. Był po prostu rzut wolny i druga drużyna grałaby w dziesiątkę przez ostatnie piętnaście minut. Nie powinno się to zdarzy - zaznaczył. Boniek w pewnym sensie stanął w obronie arbitra, który znalazł się na świeczniku. - To jest typowo nasze, polskie - wszyscy wsiedli na konia, który akurat w tym momencie jest słabszy (...) Ten błąd nie miał decydującego wpływu - oznajmił.
69-latek pokusił się również o nieco ironiczny werdykt: - Jak będziemy za coś takiego sędziego karać, zawieszać, to zaraz się okaże, że trzy miesiące nie będzie kto miał gwizdać meczów.














