Przegrana Rakowa Częstochowa w Szczecinie z Pogonią 0:1 w sobotę, sensacyjna wpadka Jagiellonii z Zagłębiem Lubin (1:3) - to wszystko sprawiło, że w Poznaniu już zacierali ręce. Dwóch z trzech rywali walczących z "Kolejorzem" o mistrzostwo Polski przegrało swoje mecze, ale... Sęk w tym, że w tym sezonie Lech już kilka razy był w takiej sytuacji, gdy jego najwięksi rywale remisowali lub przegrywali, a on grał jako ostatni. I zawodził, nie potrafił powiększyć przewagi. Teraz mogło być o to tyle łatwiej, że Cracovia tej wiosny spisuje się kiepsko, wygrała zaledwie dwa spotkania. No ale to był "mecz przyjaźni" - przynajmniej dla kibiców. Lech w Poznaniu w takich starciach zwykle radził sobie kiepsko. A co dawała mu wygrana? Zrównanie się punktami z Rakowem i odskoczenie na cztery oczka od Jagiellonii. Spora stawka. Wybiła 85. minuta i zaczęło się show. Szaleństwo w Niepołomicach, trzy gole w sześć minut Słupek, poprzeczka, nieuznany gol. Działo się w Poznaniu. Aż w końcu Szymon Marciniak zaliczył bramkę "Kolejorz" chciał na początku pokazać swoją moc, jak wielokrotnie czynił to na swoim stadionie. Dwa razy strzelał Mikael Ishak, dwa razy dobrze zachował się Henrich Ravas, choć mógł też liczyć na wsparcie swoich defensorów. A później Ishak próbował jeszcze raz i... Lech oddał inicjatywę. Może i była to sytuacja zaskakująca, ale poznaniacy liczyli na kontrataki. Cracovia nie była w stanie poważniej zagrozić Bartoszowi Mrozkowi, dobrze pilnowany był Benjamin Källman. To był nordycki pojedynek dwóch snajperów walczących o miano tego drugiego w lidze, mieli po 17 trafień. Ishak w końcu jednak powiększył swój dorobek, choć nie przy pierwszej okazji. Tę pierwszą miał bowiem w 19. minucie, po świetnej wrzutce Antoniego Kozubala. Ravas odbił piłkę na słupek, uratował zespół. A później uratowała go poprzeczka, po cudownym uderzeniu Patrika Walemarka. Cracovia odpowiedziała wtedy kontrą i mocnym strzałem Ajdina Hasicia w środek bramki, a Mrozek i tak miał kłopoty. A później cieszył się Lech, nawet dwa razy. Najpierw po ładnej akcji młodego Kornela Lismana, który dośrodkował, a Gustav Henriksson wbił futbolówkę do swojej bramki. Radość 19-latka z Lecha trwała mniej więcej minutę - tyle potrzebował VAR, by przekazać informację Marciniakowi o spalonym. W 38. minucie najlepszy polski sędzia już zaliczył trafienie - autorem był Mikael Ishak, po znakomitej asyście Aliego Gholizadeha. "Pasy" też miały jeszcze swoją okazję, dzięki waleczności Källmana. Otar Kakabadze miał dość ostry kąt, ale był sam. Mógł znaleźć lukę między Mrozkiem i słupkiem, ale trafił w zewnętrzną część obramowania bramki. Wpadka była o krok. Legia uratowała się cudem. 19-latek bohaterem Świetne zmiany Dawida Kroczka w Cracovii, Lech został zaskoczony. Niespodziewany wynik w Poznaniu. A później gol-marzenie zmiennika w Lechu Lech w pierwszej połowie zdecydowanie zasługiwał na prowadzenie, nawet wyższe niż 1:0. Miał już kilka razy taką sytuację w tym sezonie - czasem potrafił zamknąć spotkanie szybką bramką, czasem się męczył. Zawiódł przy Bułgarskiej tylko raz, gdy prowadząc, nie potrafił wygrać. Od starcia z Motorem Lublin minęło już jednak ponad pół roku, niedawno poznaniacy zrewanżowali się beniaminkowi na jego stadionie. Cracovia zaś potrafiła dwa tygodnie temu wywalczyć punkt po przerwie w Mielcu. Może i trudno porównywać siłę Stali i Lecha, niemniej mecz w Poznaniu wcale jeszcze rozstrzygnięty nie był. Lech po przewie dalej atakował, ale nie miał już tak jakościowych sytuacji. Po kwadransie trener Dawid Kroczek zdjął w końcu Patryka Janasika i Filipa Rózgę, lewa strona "Pasów" funkcjonowała bowiem kiepsko. Pojawił się m.in. Martin Minczew, który od razu dał drużynie to, co wcześniej pokazywał właściwie tylko Källman, przebojowość i walkę o teoretycznie stracone piłki. Bułgar trzykrotnie próbował zaskoczyć Mrozka, bramkarz Lecha był jednak czujny. A później gdy Lech znów jakby wrócił na właściwie tory, przeprowadził dwie ładne akcje i... został zaskoczony. Świetną robotę wykonał Bartosz Biedrzycki, który te pojawił się na boisku z Minczewem, to on wygrał sytuację z Rasmusem Carstensenem. A później dośrodkował aż za dalszy słupek, gdzie Otar Kakabadze wyprzedził gapiowatego Bryana Fiabemę i strzałem z woleja trafił na 1:1. Czyżby niespodzianka? Lech jednak tym razem na nią nie pozwolił. Ledwie rozpoczął się ostatni kwadrans gry, a Ishak zagrał do Afonso Sousy, tym razem zmiennika w Lechu. A ten kropnął zza pola karnego w samo okienko, piłka odbiła się jeszcze od słupka. Goście już nie stworzyli sobie kolejnej szansy, Lech mógł zaś podwyższyć. Raz Ravasa na linii bramkowej zastąpił Henriksson, później zaś Słowak obronił kolejny strzał Sousy. Lech wygrał 2:1, zrównał się z Rakowem. Pięć ostatnich kolejek zapowiada się ekscytująco.