W drużynie GKS w roli szkoleniowca na ławce trenerskiej zadebiutował Paweł Janas. Dla byłego selekcjonera reprezentacji był to powrót na ligową ławkę po siedmiu latach przerwy. W końcówce sezonu 2000/01 prowadził wroniecką Amikę. Drużyna Janasa sprawiła w stolicy Wielkopolski sporą niespodziankę. Lech, jeden z kandydatów na mistrza Polski, liczył na pewne trzy punkty. Tymczasem 15 tysięcy poznańskich kibiców przeżyło srogi zawód, bowiem gospodarze zaczęli sezon od porażki i to na własne życzenie. Goście w pierwszych minutach nie bali się atakować, ale szarże Carlosa Costly'ego bez kłopotów powstrzymywali stoperzy Lecha Bartosz Bosacki i Manuel Arboleda. Do końca pierwszej połowy mecz praktycznie toczył się do jednej bramki. Gole nie padały bowiem Sławomir Peszko, Hernan Rengifo i Semir Stilić razili nieskutecznością. Ogromną przewagę gospodarze udokumentowali dopiero w ostatniej minucie pierwszej odsłony meczu. Po dośrodkowaniu Tomasza Bandrowskiego, Rengifo sprytnym strzałem głową z 11 metrów pokonał Kozika. Goście stracili nie tylko bramkę, ale także swojego lidera Łukasza Gargułę, który z powodu kontuzji musiał opuścić boisko. Lech nie zamierzał zadowalać się skromnym prowadzeniem i nadal atakował. Tuz po przerwie Rengifo zaprzepaścił szansę podwyższenia wyniku. Tymczasem dość nieoczekiwanie gola zdobyli goście. Tomasz Jarzębowski wykorzystał zagapienie się poznańskiej defensywy i precyzyjnym strzałem zza linii pola karnego nie dał szans Krzysztofowi Kotorowskiemu. Trener Lecha Franciszek Smuda zdecydował się wzmocnić ofensywę i za Dimitrije Injacia wprowadził Roberta Lewandowskiego. Król strzelców ostatniego sezonu drugiej ligi potrzebował zaledwie pięciu minut, by zdobyć swojego pierwszego gola w ekstraklasie. Uczynił to w efektowny sposób, pokonując Kozika w pełnym biegu uderzeniem piętą. Radość lechitów trwała tylko 10 minut. W ciągu czterech minut kibice Lecha przeżyli ogromny szok. Najpierw Tomasz Wróbel głową doprowadził do wyrównania, a w 81 min. Luis Henriquez tak niefortunnie interweniował, że zaskoczył swojego bramkarza i posłał piłkę do bramki Lecha. Powiedzieli po meczu: Franciszek Smuda (trener Lecha) - Nasza inauguracja wypadła słabo bo jesteśmy bez punktów. Przegraliśmy przez zupełny brak koncentracji przy drugiej i trzeciej bramce dla Bełchatowa. Przed sezonem wydawało się, że nasza defensywa jest już w porządku, ale dzisiaj niestety było źle. Cóż, czasami sezon zaczyna się od wygranej, ale później jest coraz gorzej. Ja mam więc nadzieję, że co się źle zaczyna, to dobrze się kończy. Paweł Janas (trener GKS) - W pierwszej połowie zagraliśmy słabo. Lech osiągnął sporą przewagę i wypracował wiele sytuacji. Na szczęście straciliśmy tylko jedną bramkę. Gdyby Lech był bardziej skuteczny, mogło być dzisiaj z nami źle. Lepiej radziliśmy sobie po przerwie, ale w grze obronnej popełnialiśmy dużo błędów i nad tym musimy jeszcze dużo popracować Lech Poznań - GKS Bełchatów 2:3 (1:0) Bramki: 1:0 Hernan Rengifo (45-głową), 1:1 Tomasz Jarzębowski (50), 2:1 Robert Lewandowski (67), 2:2 Tomasz Wróbel (77-głową), 2:3 Luis Henriquez (81-samobójcza). Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Grzegorz Wojtkowiak, Bartosz Bosacki, Manuel Arboleda, Luis Henriquez - Sławomir Peszko, Rafał Murawski, Semir Stilić (83. Piotr Reiss), Tomasz Bandrowski, Dimitrije Injac (62. Robert Lewandowski) - Hernan Rengifo. GKS Bełchatów: Krzysztof Kozik - Tomasz Jarzębowski, Paweł Magdoń, Dariusz Pietrasiak, Jacek Popek - Janusz Dziedzic (72. Tomasz Wróbel), Patryk Rachwał, Łukasz Garguła (38. Mateusz Cetnarski), Kamil Poźniak (76. Janusz Gol) - Carlos Costly Molina, Mariusz Ujek. Żółta kartka - GKS Bełchatów: Janusz Dziedzic. Sędzia: Grzegorz Gilewski (Radom). Widzów 15 000.